Emerytowany ordynariusz diecezji krakowskiej przez cały pontyfikat Jana Pawła II był jego najbliższym współpracownikiem, miał dostęp do jego kalendarza, czasu i ucha. W watykańskich kuluarach dostał nieoficjalne przezwisko „Il Papa vuole”, czyli „Papież sobie życzy”. W ostatnich latach życia Karola Wojtyły był głównym wyrazicielem jego woli i architektem jego wystąpień. Najnowsze śledztwa dziennikarskie wskazują też, że miał wydatny wpływ na postrzeganie przez Jana Pawła II konkretnych duchownych, którzy ubiegali się o awans w hierarchii Kościoła.
Czytaj też: Dziwny, smutny i straszny wywiad z kard. Dziwiszem
Watykan przymykał oko
Jednym z nich był Theodore McCarrick, były arcybiskup Waszyngtonu, umieszczony na tym stanowisku w 2000 r. właśnie przez polskiego papieża. Śledztwo dziennikarzy TVN24, przygotowujących reportaż o zaangażowaniu Dziwisza w tuszowanie skandali pedofilskich najważniejszych purpuratów, wykazało, że McCarrick wcale nie był faworytem do przejęcia diecezji – na liście kandydatów zajmował 14. miejsce. Najpewniej dzięki wsparciu kogoś z otoczenia Wojtyły został wydźwignięty na czoło. Mimo że Watykan wiedział o tykającej bombie: zarzutach o molestowanie seksualne, także wobec nieletnich.
Choć świat skupia się teraz na McCarricku, usuniętym ze stanu duchownego w 2018 r., media nie szczędzą krytyki pod adresem Dziwisza i Jana Pawła II.