Emerytowani prezydenci zwykle oddają się takim zajęciom jak działalność dobroczynna, pisanie wspomnieniowych książek czy wyposażanie bibliotek-muzeów swego imienia. Można się założyć, że Trump, chociaż ma już 74 lata, nie ograniczy się do tak tradycyjnej działalności. Nie jest przecież normalnym prezydentem, a przede wszystkim uważa, że wcale nie przegrał wyborów. Oczekujmy więc, że długo jeszcze będzie nam przypominał o swoim istnieniu. Niestety.
Trump wciąż marzy o prezydenturze
Trump sugeruje, że może ponownie ubiegać się o prezydenturę w 2024 r. Nie byłoby to precedensem. Grover Cleveland po przegranej walce o reelekcję w 1888 r. po czerech latach znowu stanął do rywalizacji o Biały Dom i wygrał, stając się jedynym prezydentem, który urzędował dwie kadencje, ale nie ciągiem.
W przypadku Trumpa plany ewentualnego ponownego startu nie są pozbawione sensu. Zdobył w końcu głosy 71,5 mln Amerykanów – ponad 70 proc. jest mu oddanych i wierzy, że rzeczywiście padł ofiarą wyborczych oszustw. Partia Republikańska (GOP) jest pod jego kontrolą tak silną, że nawet ci jej politycy, którzy przyznali w końcu, że to Joe Biden zwyciężył, obsypują odchodzącego prezydenta służalczymi komplementami. Gdyby w 2024 r. sondaże dały identyczne wyniki jak obecnie, Trump bez trudu zdobyłby partyjną nominację do Białego Domu.
Ale cztery lata to w polityce szmat czasu. Nie wiadomo, jak długo Trump pozostanie silny, a przede wszystkim są jeszcze inni politycy republikańscy z ambicjami. Za kilka lat senatorowie Tom Cotton, Marco Rubio czy Josh Hawley mogą się okazać poważnymi kandydatami i przekonać Amerykanów, że wolni od mankamentów Trumpa, takich jak antagonizowanie umiarkowanych wyborców i zachowanie niegodne najwyższego urzędu, mają większe szanse na zwycięstwo. Trump może też zrezygnować z kandydowania w obawie, że przegra, co dla megalomana i narcyza takiego jak on byłoby nie do zniesienia.
Bardziej prawdopodobne, że alternatywny kandydat republikański przejmie większość elementów programu Trumpa, takich jak twardy kurs wobec Chin, protekcjonizm w handlu i ograniczanie imigracji, bo okazało się to popularne i przyciągnęło do GOP nowe segmenty elektoratu. Niewykluczone też, że do rywalizacji o prezydenturę przystąpią synowie Trumpa Donald Jr. i Eric albo córka Ivanka. Zapoczątkowanie nowej dynastii zaspokoiłoby jego ambicje.
Znana marka Trumpa
Trump, do 2016 r. znany jako miliarder i magnat nieruchomościowy, może też wrócić do biznesu, chociaż podczas kampanii wspominał, że już go to nudzi. Jako przedsiębiorca sprzedawał głównie swoje nazwisko, przekształcając je w rozpoznawalną markę. Dziś nazwisko to znane jest na całym świecie jeszcze lepiej. W wielu nowych krajach – np. w Rosji – mogą powstać hotele Trump Towers. Ale z biznesowymi perspektywami przegranego prezydenta są zasadnicze problemy. Trump jest zadłużony na 400 mln dol., a jeśli prokuratorom w Nowym Jorku uda się udowodnić, że zalega z podatkami, to jego sytuacja stanie się jeszcze trudniejsza.
Inny kłopot wynika ze specyfiki działalności Trumpa, który budował głównie hotele, kasyna i pola golfowe. Sektor turystyki i rozrywki doznał ogromnych strat wskutek pandemii i nieprędko się z tego podźwignie. Magazyn „Forbes” obliczył straty Trump Organization w wyniku covidu na miliard dolarów. Możliwe również, że jego marka, choć dziś bardziej rozpoznawalna, będzie odstręczać potencjalnych klientów, którzy zdecydują, że nie wypada im np. nocować w hotelu będącym własnością i świecącym nazwiskiem prezydenta uznanego za najgorszego w historii Ameryki.
Czytaj też: Skąd Donald Trump ma pieniądze?
Celebryta bez immunitetu
Dlatego najbardziej prawdopodobne, że po wyprowadzce z Białego Domu Trump niejako zmieni branżę, budując imperium medialne. Zna się na tym – celebrytą stał się przecież także dzięki „The Apprentice”, popularnemu reality TV, w którym był pierwszoplanową gwiazdą. Podczas ostatniej kampanii wykazał niemałe talenty showmana, w gruncie rzeczy większe nawet niż polityka. Co by o nim nie mówić, nie był nudny.
Przewiduje się więc, że albo założy własną stację telewizyjną, albo dołączy do już istniejących, które popierały go do końca kampanii i nadal popierają jego starania o odwrócenie wyniku wyborów: One American News Network (OANN) lub Newsmax. Telewizje te pozostały mu wierne, nawet kiedy Fox News zaczął nazywać prezydentem elektem Bidena i krytycznie komentować najbardziej idiotyczne ekscesy fanów Trumpa. Będą to po 20 stycznia główne trybuny przegranego prezydenta i jego ideologii America First. Niewykluczone, że Trump postara się przejąć całkowitą, osobistą kontrolę nad nimi.
To optymistyczne scenariusze. Nie zapominajmy jednak, że grożą mu oskarżenia o przestępstwa – składanie fałszywych zeznań podatkowych, unikanie płacenia podatków, naruszanie przepisów o finansowaniu kampanii i fundacjach, wreszcie oszczerstwa pod adresem kobiet, które zarzucały mu gwałty i molestowanie seksualne. Po odejściu z prezydenckiego urzędu nie chroni go żaden immunitet. Pozostaną adwokaci i rzesze fanów.
Czytaj też: Kruche ego syna despoty. Bratanica diagnozuje Trumpa