Początek roku miał być pasmem sukcesów. Po miesiącach walki z zarazą, która europejskie populacje – w większości zaawansowane wiekowo, z często niedofinansowanymi systemami opieki zdrowotnej – mocno dotknęła, rozpoczęcie szczepień dało wiele potrzebnej nadziei. W dodatku już w styczniu Wielka Brytania dopuściła do obrotu drugi preparat, wyprodukowany przez Uniwersytet Oksfordzki i firmę AstraZeneca, tańszy i łatwiejszy w przechowywaniu. Największe kraje kontynentu, w tym Niemcy, Włochy czy wspomniana Wielka Brytania, w pierwszych dniach obsługiwały całkiem sporo pacjentów, zachowując szanse na relatywnie szybkie osiągnięcie odporności stadnej. Wszystko to pozwalało wierzyć, że Europa największy koszmar związany z koronawirusem ma za sobą.
Radość okazała się przedwczesna, a ogólna sytuacja na Starym Kontynencie jest daleka od idealnej. Nowy wariant wirusa, obecny już praktycznie wszędzie w Unii Europejskiej, rozprzestrzenia się i zmusił Borisa Johnsona do ogłoszenia kwarantanny. Kolejne kraje zgłaszają problemy z realizowaniem strategii szczepień.
Hiszpania szczepi wolno
Przed sezonem letnim, kluczowym dla gospodarki, chcą zdążyć Hiszpanie. Rząd Pedro Sáncheza ambitnie zakładał, że do tego czasu uda się zaszczepić 70 proc.