W swoim ostatnim, pożegnalnym wystąpieniu we wtorek Donald Trump zdobył się na dość niezwykłe w jego ustach życzenia dla administracji, która 20 stycznia obejmie władzę w USA. 20-minutowe przemówienie zdominowało wyliczanie jego własnych osiągnięć, jak pokój Izraela z kilkoma krajami arabskimi, utworzenie osobnej formacji sił kosmicznych w armii USA oraz rozpoczęcie szczepień na koronawirusa. Potem jednak oświadczył: „Inaugurujemy w tym tygodniu nową administrację i modlimy się za jej sukces w utrzymaniu bezpieczeństwa i pomyślności Ameryki. Przekazujemy jej nasze najlepsze życzenia i chcemy, żeby jej się powiodło”.
Trump się żegna, ale nie na dobre
Trump ani razu nie wymienił nazwiska Bidena, czego unika po przegranych wyborach 3 listopada, które – jak twierdził – zostały sfałszowane. Nigdy też nie zadzwonił do prezydenta elekta. W przemówieniu nagranym na wideo i opublikowanym przez Biały Dom potępił również szturm na Kapitol 6 stycznia, mówiąc, że „polityczna przemoc jest atakiem na wszystko, co miłujemy jako Amerykanie”. Nie przyznał się jednak do osobistej odpowiedzialności za ten zakończony śmiercią pięciu osób atak, chociaż na wiecu bezpośrednio przedtem podżegał do niego swoich fanatycznych zwolenników. Dał też do zrozumienia, że wcale nie wycofuje się z polityki („nasz ruch dopiero się rozpoczyna”).
Mimo odczytanych z telepromptera życzeń dla rządu następcy Trump podjął w ostatnich dniach kolejne decyzje, które utrudnią mu życie. Bez widocznego uzasadnienia zniósł związane z pandemią restrykcje na przyjazdy do USA z krajów europejskich i desygnował Kubę jako kraj sponsorujący terroryzm, co łączy się z nowymi sankcjami.