Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Zamieszki w Hiszpanii. Spór o granice wolności słowa

Demonstracje studentów w Barcelonie Demonstracje studentów w Barcelonie Matthiias Oesterle / Zuma Press / Forum
Od kilku dni nie ustają protesty w obronie kontrowersyjnego rapera Pablo Haséla. Artysta został aresztowany za krytykę monarchii i sprzyjanie organizacjom terrorystycznym.

Juana Carlosa, poprzedniego króla Hiszpanii, nazywał „mafijnym bossem” i „pijanym tyranem”. Sam czuje się jak „komunista, który sztyletuje cara” i „terroryzuje burżuazję niczym Stalin”. Trockizm to według niego „instrument imperializmu”. W utworach cytuje też Fidela Castro i deklaruje się jako piewca marksizmu-leninizmu i „naukowego socjalizmu”. Dodaje szerokie wątki antyfaszystowskie, wzywa do bojkotu wielkich korporacji, każe uważać na wszechobecne wpływy CIA. Przestrzega przed wyśmiewaniem teorii o ultraprawicowym klubie Bildenberga, mówiąc, że to „fakty, a nie spiski”. Nie oszczędza nikogo, nie przebiera też w słowach – w jednym z utworów rapował, że „Chruszczowowi należało włożyć kałasznikow w odbyt”.

Czytaj też: Cała Hiszpania szuka króla emeryta

Trzeci dzień zamieszek

Dla niektórych to krytyka, dla innych satyra, ale wielu widzi w jego tekstach otwarte groźby. Zwłaszcza gdy wykrzykuje: „śmierć Burbonom!”. Pablo Hasél, a właściwie Pablo Rivadulla Duró, z pewnością nie jest artystą, wobec którego można przejść obojętnie. Nie zrobiły tego władze, oskarżając go o propagowanie terroryzmu i obrazę monarchii. Nie robią tego też ludzie na ulicach, protestujący przeciw ograniczaniu wolności słowa, ani setki przedstawicieli świata kultury, podpisujących list w jego obronie.

Demonstracje po areszcie rapera trwają już trzeci dzień i rozciągnęły się z Katalonii na cały kraj.

Reklama