Amerykański Sąd Najwyższy rozstrzygnął ostatecznie w poniedziałek spór Donalda Trumpa z prokuratorami w Nowym Jorku, którzy od kilku lat prowadzą śledztwo w sprawie podejrzeń, że jako magnat nieruchomościowy dopuszczał się masowych oszustw. Były prezydent musi udostępnić im wszystkie dokumenty, tzn. zeznania podatkowe, okresowe sprawozdania finansowe, teksty umów ubezpieczeniowych, podań o kredyty, materiały z audytów i wszelkie inne rzucające światło na jego transakcje. Sąd odrzucił wnioski jego adwokatów, którzy w sądach niższych instancji starali się blokować wydanie śledczym tych dowodów.
Czytaj też: Jak sobie Trump radzi w interesach
„Prześladowany” Donald Trump
W kampanii wyborczej w 2016 r. Trump obiecywał udostępnić dokumenty podatkowe po ich audycie, ale przez następne cztery lata wciąż odmawiał, zasłaniając się immunitetem. Sprawa wpłynęła do SN już w październiku ubiegłego roku, ale ten zwlekał z decyzją. Jak można przypuszczać, chodziło o to, aby nie łączono werdyktu z polityką przed wyborami i sporem o ich wynik w kolejnych miesiącach.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że decyzję SN podjął jednomyślnie, tzn. prawa do ukrywania dokumentów odmówili Trumpowi również wszyscy trzej konserwatywni sędziowie, których sam mianował w czasie kadencji: Amy Barrett, Bret Kavanaugh i Neil Gorsuch. Przebywający w Mar-a-Lago na Florydzie były prezydent zareagował z furią i ogłosił, że jest „nieustannie politycznie prześladowany”.