Media społecznościowe w Indiach pełne są scen chaosu ze szpitali i przychodni, w których próby ratowania pacjentów odbywają się bez niezbędnego sprzętu i środków. System opieki zdrowotnej, od dekad nadwerężony i niewystarczający, załamał się. Pacjenci umierają z powodu braku tlenu i urządzeń, ale też awarii sprzętu, zbyt małej liczby miejsc w szpitalach i personelu. Dochodzi do pożarów, wycieków tlenu, awantur o zapasy ratującego życie gazu.
Modi ściągnął katastrofę
A zaledwie tydzień temu zadowolony premier Narendra Modi mówił zwolennikom zgromadzonym na wiecu w stanie Bengal Zachodni, że „nigdy jeszcze nie widział tak wielkich tłumów”. Przywódca prawicy nie miał na sobie maseczki i wspólnie z Amitem Shahem, osobą numer dwa w Indyjskiej Partii Ludowej (BJP) i rządzie, intensywnie podróżował na spotkania z wyborcami. Podobnie jak liderzy innych ugrupowań. Bengal – ludny stan, nazywany spichlerzem Indii ze względu na strategicznie ważne uprawy rolnicze – to teraz kluczowe pole bitwy dla BJP.
Trwa kampania do wyborów stanowych i formacja Modiego zainwestowała wiele pieniędzy oraz wysiłków organizacyjnych, by tam zatriumfować. I kiedy Modi wiecował, do szpitali ustawiały się kolejki karetek, liczba zakażonych przekroczyła 200 tys. dziennie, potwierdzono też co najmniej trzy zgony kandydatów w Bengalu Zachodnim. Byli zakażeni koronawirusem. Nic dziwnego, że od kilku dni na Twitterze popularny jest nowy hasztag: #ModiMadeDisaster, sugerujący, że premier wyprodukował tę katastrofę. Pojawiają się też hasła: „Potrzebujemy tlenu i odpowiedzi”.
Czytaj też: