„Querdenker” – w dosłownym tłumaczeniu myślący w poprzek, czyli wbrew utartym normom, dominującym poglądom, na przekór większości polityków, naukowców i mediów. Tym hasłem określają się dziś Niemcy, którzy stanowią podstawę bardzo różnorodnego ruchu kontestującego państwową strategię walki z pandemią. To właśnie ta grupa jest również głównym punktem odniesienia dla niemieckich antyszczepionkowców. Gdyby szukać stolicy takiej kontestacji, pewnie byłby nią bogaty Stuttgart w Badenii-Wirtembergii, jednak z racji federalnej struktury Niemiec także ruch koronasceptyczny ma wiele lokalnych centrów, a w szybkim tempie powstają nowe stowarzyszenia.
Niemcy inwigilują antyszczepionkowców
Pod koniec kwietnia federalny Urząd Ochrony Konstytucji ogłosił, że rozpoczyna tzw. obserwację ruchu „Querdenker”. Już wcześniej podobne decyzje podjęły niektóre analogiczne urzędy w krajach związkowych, np. w Bawarii i Badenii-Wirtembergii. Obserwacja przekłada się w praktyce nie tylko na zbieranie dokładnych informacji, ale także na inwigilację i werbowanie informatorów. To krok bardzo ważny, bo oznacza, że zdaniem niemieckich władz ten ruch zaczyna zagrażać podstawom państwa. Stawiałoby go to w jednym szeregu z organizacjami skrajnie prawicowymi, lewicowymi czy islamistycznymi.
W rzeczywistości nie chodzi o wszystkich biorących udział w licznych ulicznych protestach koronasceptyków, ale raczej o niektóre grupy wykazujące coraz większą skłonność do przemocy i tak naprawdę kwestionujące cały niemiecki system państwowy.