Rząd Mateusza Morawieckiego przekazał 3 maja projekt Krajowego Planu Odbudowy (KPO) do Komisji Europejskiej, która prowadzi teraz tzw. dialog techniczny z Warszawą. Polskie władze poprosiły bowiem o odwleczenie startu oficjalnego procesu zaopiniowania dokumentu przez Brukselę nawet o cztery tygodnie. W praktyce oznacza to, że końcowa ocena projektu może zostać ogłoszona dopiero w lipcu.
Jak tłumaczy jeden z naszych rozmówców, niewykluczone, że pośpiech ze złożeniem KPO był związany z wewnątrzkrajowymi grami wokół sejmowego głosowania nad ratyfikacją unijnej umowy o „zasobach własnych”. Jest ona bowiem pilnie potrzebna, by Fundusz Odbudowy mógł wystartować.
Czytaj też: Sztuka dzielenia. Rząd PiS daje swoim samorządom
Bruksela do Warszawy: więcej konkretów
Z naszych rozmów w instytucjach UE wynika, że według Brukseli obecny projekt polskiego planu zawiera za słabe zapisy w sprawie kontroli bezstronności w wydatkowaniu pieniędzy. – Komisja Europejska zgłosi uwagi do zasad monitoringu i kontroli w polskim Krajowym Planie Odbudowy – mówi jeden z naszych rozmówców.
Polski plan zawiera zapisy o tzw. Komitecie Monitorującym, który ma się składać z „przedstawicieli instytucji zaangażowanych w realizację KPO”, oraz zapewnienia, że „wsparcie będzie udzielane z zachowaniem wszelkich reguł zapewniających niedyskryminację wszystkich potencjalnych beneficjentów, a wybór podmiotów do wsparcia opierać się będzie na obiektywnych kryteriach”.
Tyle że szczegóły działania tego Komitetu Monitorującego mają być określone dopiero w ustawie, którą polskie władze będą mogły potem zmieniać.