Aleksiej Piwowarow został wyciągnięty przez rosyjskie służby bezpieczeństwa z samolotu polskich linii LOT tuż przed startem rejsu z Petersburga do Warszawy. „Nie było żadnych pytań, gdy przechodziłem kontrolę celną. Samolot zaczął już kołowanie i nagle »stop«. Podjechali policjanci i mnie zabrali. Jestem w oddziale FSB na lotnisku Pułkowo” – relacjonował na Twitterze, dopóki jeszcze mógł.
Początkowo straż graniczna FSB zaprzeczała, jakoby Piwowarowa aresztowano, lecz później przetransportowano go do Krasnodaru, gdzie formalnie już 29 maja wszczęto przeciw niemu sprawę karną. Zarzuca mu się „współpracę z niepożądaną organizacją”, tj. Otwartą Rosją, założoną w 2001 r. przez Michaiła Chodorkowskiego, prodemokratyczną i krytyczną wobec Kremla. Do niedawna Piwowarow był jej dyrektorem zarządzającym.
Będzie kara. Niepożądani opozycjoniści
Zatrzymanie i oskarżenie adwokaci Piwowarowa uznają za podwójnie bezzasadne. Po pierwsze, dwa dni wcześniej, 27 maja, Otwarta Rosja oficjalnie się rozwiązała, żeby „nie narażać swoich zwolenników na skutki prawne ani represje” – jak wyjaśniono w mediach. Zwłaszcza w obliczu procedowanych właśnie zmian zaostrzających kary za współpracę z „niepożądanymi organizacjami”, czyli de facto antykremlowską opozycją. Po drugie, prawo nie przewiduje ścigania osób, które opuściły taką „niepożądaną organizację” dobrowolnie.
„To polowanie na opozycjonistów” – ocenił Maxim Resnik, aktywista z Petersburga, porównując to zatrzymanie do ostatnich wydarzeń na Białorusi. Z kolei rzecznik Kremla