Polski rząd otwarcie przyznaje, że jedną z inspiracji do budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego było wielkie lotnisko otwarte w 2019 r. w Stambule. Podobieństw między godnościowymi inwestycjami władz w Warszawie i Ankarze jest jednak więcej. 26 czerwca prezydent Recep Tayyip Erdoğan formalnie zainicjował budowę Kanału Stambulskiego, który ma omijać Bosfor i udrożnić tranzyt między morzami Śródziemnym i Czarnym. Choć pod względem skali nie da się porównywać tego gigantycznego projektu do przekopu Mierzei Wiślanej, to z polską inwestycją łączy go brak sensu ekonomicznego, potencjalnie dramatyczne skutki środowiskowe i pretekst geostrategiczny, który tylko stwarza pozory zasadnego.
Kanał Stambulski. „Szalona idea” Erdoğana
Turecka inwestycja nie jest pomysłem Erdoğana, bo o budowie przekopu równoległego do Bosforu myśleli już otomańscy sułtani w XVI w. Ale to rządzący w rolach premiera i prezydenta od 2003 r. autokrata rozpoczął realizację tego planu. To kolejny z jego wielkich infrastrukturalnych pomysłów zmieniających oblicze największego miasta kraju – po trzecim moście przez Bosfor (2016), tunelach drogowym i kolejowym pod cieśniną (2016 i 2019) oraz megalotnisku.
Wszystkie były koszmarnie drogie, a przy ich realizacji nieszczególnie przejmowano się kwestiami środowiskowymi czy prawami mieszkańców. Ale mają uzasadnienie ekonomiczne. Natomiast kanał może być nie tylko najdroższą inwestycją, ale też najmniej potrzebną – nie chcą go nawet armatorzy statków, którzy mogliby skorzystać.