Specjalny wysłannik USA ds. Afganistanu Zalmay Khalilzad udzielił 7 lipca wywiadu telewizji BBC. Indagowany przez dziennikarkę Yaldę Hakim, czy USA rozważają interwencję, gdyby Afganistan został zajęty przez talibów, odparł, że to „abstrakcyjne pytania”. Zaledwie miesiąc później taki scenariusz wydaje się nie tylko możliwy, ale zdaniem niektórych prawdopodobny. Odkąd 1 maja rozpoczęło się wycofywanie amerykańskich wojsk i międzynarodowej koalicji z Afganistanu, talibowie nie ustają we wzmożonej ofensywie, a ostatnie tygodnie przyniosły przesilenie na polu bitwy.
Czytaj też: Biden wycofa wojska z Afganistanu. Talibowie się cieszą?
Talibowie przejmują kolejne prowincje
Choć według różnych szacunków od maja talibom udało się opanować 150–200 z 400 afgańskich dystryktów, do tej pory walki toczyły się przede wszystkim na prowincji. Od piątku grupie udało się jednak zdobyć aż sześć prowincji wraz z ich stolicami. Jako pierwszy upadł Zerandż, ważne dla handlu miasto w graniczącym z Iranem regionie Nimruz. Talibowie odnieśli też serię innych zwycięstw na północy – przejęli kontrolę m.in. nad Szabergah, Sar-e Pul i Aibak. Najbardziej niepokojący jest upadek Kunduzu, strategicznie położonego hubu handlowego.
W kilku innych miastach – Heracie, Kandaharze i Laszkar Gah – trwają zaciekłe walki, które zmuszają dziesiątki tysięcy rodzin do ucieczki. „Talibowie najpewniej zapukają do bram Kabulu za mniej niż sześć tygodni” – napisał Torek Farhadi, były doradca afgańskiego rządu.