Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Ofensywa talibów w Afganistanie. Za sześć tygodni będą pod Kabulem?

Kolejny wybuch samochodu pułapki. Kabul, 4 sierpnia 2021 r. Kolejny wybuch samochodu pułapki. Kabul, 4 sierpnia 2021 r. Stringer / Reuters / Forum
Ofensywa talibów w Afganistanie postępuje – zaledwie kilka tygodni przed całkowitym wycofaniem wojsk USA z tego kraju. Od piątku grupie udało się zdobyć aż sześć prowincji wraz z ich stolicami.

Specjalny wysłannik USA ds. Afganistanu Zalmay Khalilzad udzielił 7 lipca wywiadu telewizji BBC. Indagowany przez dziennikarkę Yaldę Hakim, czy USA rozważają interwencję, gdyby Afganistan został zajęty przez talibów, odparł, że to „abstrakcyjne pytania”. Zaledwie miesiąc później taki scenariusz wydaje się nie tylko możliwy, ale zdaniem niektórych prawdopodobny. Odkąd 1 maja rozpoczęło się wycofywanie amerykańskich wojsk i międzynarodowej koalicji z Afganistanu, talibowie nie ustają we wzmożonej ofensywie, a ostatnie tygodnie przyniosły przesilenie na polu bitwy.

Czytaj też: Biden wycofa wojska z Afganistanu. Talibowie się cieszą?

Talibowie przejmują kolejne prowincje

Choć według różnych szacunków od maja talibom udało się opanować 150–200 z 400 afgańskich dystryktów, do tej pory walki toczyły się przede wszystkim na prowincji. Od piątku grupie udało się jednak zdobyć aż sześć prowincji wraz z ich stolicami. Jako pierwszy upadł Zerandż, ważne dla handlu miasto w graniczącym z Iranem regionie Nimruz. Talibowie odnieśli też serię innych zwycięstw na północy – przejęli kontrolę m.in. nad Szabergah, Sar-e Pul i Aibak. Najbardziej niepokojący jest upadek Kunduzu, strategicznie położonego hubu handlowego.

W kilku innych miastach – Heracie, Kandaharze i Laszkar Gah – trwają zaciekłe walki, które zmuszają dziesiątki tysięcy rodzin do ucieczki. „Talibowie najpewniej zapukają do bram Kabulu za mniej niż sześć tygodni” – napisał Torek Farhadi, były doradca afgańskiego rządu.

Khalilzad nabrał wody w usta, co zauważyło wielu afgańskich internautów, propagując na Twitterze hasztag #Khalilzadkajast (pers. „Gdzie jest Khalilzad?”). Choć atakowanie miast to jawne pogwałcenie tzw. umowy pokojowej między talibami a USA, Biały Dom nie zamierza zrewidować swojej decyzji. W niedzielę przedstawiciele amerykańskiej administracji powiedzieli, że Joe Biden jest na bieżąco zapoznawany z sytuacją w Afganistanie, ale obecne wydarzenia nie wpłyną na proces wycofywania wojsk.

Czytaj też: Talibowie szykują się do powrotu?

Giną cywile

Mieszkańcy Afganistanu z trwogą obserwują postępy talibów. Choć retoryka ich przywódców zasadza się na zapewnieniach o zmianie i obietnicach, że nowe rządy „Islamskiego Emiratu Afganistanu” – jak nazywają sami siebie – nie będą powtórką z krwawych lat 90., działania bojowników na kontrolowanych przez nich terytoriach wskazują na coś odwrotnego. Raporty Human Rights Watch alarmują o łamaniu praw człowieka na masową skalę: mordowaniu cywilów, którzy pracowali dla afgańskiego rządu, czy wojsk międzynarodowej koalicji, zmuszaniu mieszkańców, by oddawali swoje córki na żony dla talibskich bojowników, używaniu ludzi, w tym dzieci, jako żywych tarcz.

Oliwy do ognia lęku i niepewności dolewają kolejne posunięcia i komunikaty Białego Domu i ambasady USA w Kabulu. Ta ostatnia wezwała swoich obywateli do natychmiastowego opuszczenia kraju, oferując nawet pożyczkę na powrót tym, którzy nie są w stanie sfinansować swojej podróży. Wielu Afgańczyków uważa, że przekazywanie takich wiadomości publicznie niepotrzebnie podsyca panikę wśród mieszkańców, jednocześnie wpisując się w talibską propagandę o ich niechybnym zwycięstwie militarnym.

– Decyzja o pospiesznym wycofaniu wojsk, zmuszenie rządu w Kabulu do uwolnienia 5 tys. talibskich więźniów, przyspieszanie programu ewakuacji afgańskich tłumaczy i innych współpracowników USA, wreszcie komunikaty ambasady USA w Kabulu – to wszystko wpłynęło na znaczne podniesienie morale talibów i doprowadziło do pogorszenia się sytuacji bezpieczeństwa uważa Halim Fidai, który w latach 2007–20 sprawował urząd gubernatora w czterech afgańskich prowincjach.

Czytaj też: Bojownicy Państwa Islamskiego, prawdziwe historie

Bez jednego strzału

W wielu bazach i posterunkach afgańskiej armii brakuje amunicji, wody pitnej czy jedzenia, a liczne dystrykty zostały talibom oddane bez jednego strzału. W innych miejscach brakuje koordynacji działań służb gdy komandosi kończą operacje „oczyszczające” z talibów konkretne dystrykty czy części miasta, rolą policji jest ich przejęcie i utrzymanie. Kiepskie wyszkolenie i niskie morale sprawiają, że funkcjonariusze często dobrowolnie opuszczają posterunki. Pojawiają się też doniesienia o umowach między lokalną starszyzną a urzędnikami, którzy zgadzają się na poddanie talibom. – Niestety, niskie morale części członków sił bezpieczeństwa przyczyniło się do sukcesu talibów, którzy stają się tylko coraz bardziej zjednoczeni – komentuje Fidai.

Sajed Dżawad Hossaini, wiceszef policji w Kunduzie, podkreśla, że służby bezpieczeństwa są wyczerpane walką, a rząd nie przysłał na czas posiłków ani nie przeprowadził nalotów na pozycje talibów. „New York Times” cytuje Ahmada Szokur Ghaznawi, mieszkańca miasta, który twierdzi, że żołnierzom brakuje nawet chleba. „Powiedzieli, że są głodni” – mówił dziennikowi.

– Jeśli rząd chciał oddać miasto talibom, mógł to zrobić bez walki, bez rozlewu krwi, tak żeby nie cierpieli mieszkańcy – twierdzi 22-letnia Azra Sayedi, która musiała uciec z ogarniętego walkami Kunduzu. Wraz z setkami mieszkańców miasta koczuje w parku w Szar-e Naw w centrum Kabulu, który służy im za tymczasowe schronienie.

Czytaj też: Trudne jest życie Afganek

Jaka strategia?

– Amerykanie tak naprawdę nie budowali armii, ale siły przeznaczone do utrzymywania porządku i walki z rebelią – lekką piechotę zmotoryzowaną, którą chcieli przerzucać śmigłowcami. Szkolili ich jako siły pierwszego rzutu i ochrony, a zasadniczy wysiłek miał spoczywać na siłach koalicyjnych, jedynych zdolnych do poważnej walki i obrony terytorium. Teraz to się mścimówi Piotr Łukasiewicz, pułkownik w stanie spoczynku i były ambasador RP w Afganistanie.

USA, mimo deklaracji o zakończeniu wszelkich operacji militarnych do 31 sierpnia, zaczęły wspomagać afgańską armię nalotami z powietrza. – To ma znaczenie dla morale Afgańczyków oraz wyhamowania tempa ofensywy talibów – dodaje Łukasiewicz.

– Oczywiście trudno oczekiwać od rządu, żeby od pierwszej chwili był przygotowany na ofensywę militarną zakrojoną na niespotykaną wcześniej skalę – tłumaczy Obaidullah Baheer, wykładowca American University of Afghanistan. – Jednak teraz musi powstać jakaś strategia.

Czytaj też: Jak z taliba zrobić polityka

Zamachy na przedstawicieli rządu

Administracja Joe Bidena wciąż utrzymuje, że jedyną drogą do zakończenia konfliktu jest dyplomacja. Wszystko wskazuje jednak na to, że talibowie mają inną wizję. Poza walkami w prowincjach i przejmowaniem miast w zeszłym tygodniu złamali kolejny punkt umowy. W środę w Kabulu doszło do samobójczego ataku na dom pełniącego obowiązki ministra obrony Bismillacha Mohammadiego. Choć nie było go w budynku, a jego rodzinę udało się ewakuować, grupa zapowiedziała dalsze ataki w stolicy, m.in. na wysokich rangą przedstawicieli rządu – w ramach odwetu za naloty na pozycje talibów. W piątek w Kabulu zginął Dawa Khan Menapal, szef rządowej agencji informacyjnej, w sobotę – afgański pilot Hamidullah Azimi, a w niedzielę prokurator z więzienia w Bagram i były dziennikarz Tofan Umari.

Podczas piątkowego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ poświęconego sytuacji w kraju specjalna wysłanniczka ONZ do Afganistanu Deborah Lyons wezwała talibów do „wstrzymania ataków na miasta”. Zwróciła się także do członków rady o wydanie „jednoznacznego ostrzeżenia” dla talibskich bojowników. „Kraje mające kontakt z talibami muszą ich ostrzec, że rząd narzucony siłą w Afganistanie nie zostanie uznany” – powiedziała Lyons.

– Nacisk społeczności międzynarodowej działa tylko w przypadku podmiotów racjonalnych – uważa Obaidullah Baheer. – Groźby, że Afganistan rządzony przez talibów, którzy przejęli władzę siłą, stanie się międzynarodowym pariasem, trafiają jak kulą w płot. Wystarczy popatrzeć, jakie zbrodnie popełniają na terytoriach, które opanowują. Im nie zależy na międzynarodowej legitymacji.

Czytaj też: Noworodki i żałobnicy. Giną tysiące cywilów

Historia się powtórzy?

Weszliśmy do Afganistanu w związku ze strasznym atakiem, który wydarzył się 20 lat temu. To nie może wyjaśniać, dlaczego pozostajemy tu w 2021 r.” – mówi Joe Biden. Wielu obserwatorów zwraca jednak uwagę, że przy obecnym biegu wydarzeń historia może zatoczyć koło.

– Nieodpowiedzialne i motywowane politycznie wycofanie się USA i NATO z Afganistanu to powtórka z lat 90., kiedy USA porzuciły Afganistan, a co później doprowadziło do 11 września – przypomina Halim Fidai. – Afganistan jest na pierwszej linii frontu w walce z międzynarodowym terroryzmem. Jeśli społeczność międzynarodowa nie podejmie działań, nasz kraj ponownie będzie zagrożeniem dla całego świata. Czy taki jest cel porozumienia USA z talibami? – pyta retorycznie.

Czytaj też: Ostatnia szansa? Plan pokojowy USA dla Afganistanu

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną