Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Biden wycofa USA z Afganistanu. Talibowie się ucieszą?

USA od niemal dekady szukały sposobu honorowego wyplątania się z wojny w Afganistanie. USA od niemal dekady szukały sposobu honorowego wyplątania się z wojny w Afganistanie. Justin Connaher / Arctic Warrior / Flickr CC by 2.0
11 września minie 20 lat od ataków na World Trade Center, które sprowokowały USA do interwencji w Afganistanie i podjęcia „globalnej wojny z terroryzmem”. Do tej rocznicy ich żołnierzy pod Hindukuszem ma już nie być.

Informację o wycofaniu wojsk prezydent Joe Biden ma oficjalnie ogłosić w środę. Tym samym zakończy się najdłuższa wojna Stanów Zjednoczonych. Ale nie zakończy się wojna w Afganistanie. A przyszłość demokracji w tym państwie stanie się jeszcze bardziej mglista.

Wojna kosztowała już USA życie ponad 2,3 tys. żołnierzy, ponad bilion dolarów wydanych na bezpieczeństwo i odbudowę Afganistanu, a także pozycję światowego hegemona. Zaangażowanie ogromnych zasobów i uwagi politycznej w regionie wykorzystały Chiny, które w ostatnich 20 latach spokojnie mogły zająć się budowaniem własnej potęgi. Choć pewnie na wyrost byłoby twierdzenie, że Afganistan potwierdził swoją opinię „cmentarzyska imperiów”, a USA podzieliły tam los Brytyjczyków czy Rosjan, to wojna ta na pewno wpłynęła na globalny układ sił.

Czytaj też: Jak Trump bronił zbrodniarzy wojennych

Jak honorowo wyjść z Afganistanu

Nic dziwnego, że USA szukały sposobu honorowego wyplątania się z tej wojny od niemal dekady. Barak Obama zredukował liczbę amerykańskich żołnierzy ze 100 tys. w szczytowym 2011 r. do 40 tys. w 2014, kiedy odpowiedzialność za bezpieczeństwo przekazano afgańskim siłom bezpieczeństwa. Donald Trump zostawił w kraju ostatecznie ok. 2,5 tys. żołnierzy, a gdyby nie porażka w wyborach w listopadzie, amerykańskich sił nie byłoby w Afganistanie już dziś.

Odkąd stało się jasne, że militarnie nie da się wygrać z talibami, Amerykanie próbowali uzgodnić z nimi porozumienie polityczne. Najbliżej celu znalazł się ponownie Trump, ale wynegocjowana przez niego umowa z Dauchy 29 lutego 2020 r. tylko wzmocniła talibów politycznie i militarnie. Co prawda zaprzestali ataków na siły międzynarodowe, ale ich apetyt na pełnię władzy w Kabulu wzrósł. Markowali więc wewnątrzafgańskie rozmowy pokojowe, spokojnie czekając, aż nadejdzie 1 maja 2021, do kiedy wojska międzynarodowe miały opuścić ich kraj.

W tym czasie wojna trwała w najlepsze. Ataki talibów i innych ugrupowań ekstremistycznych przynosiły rosnące ofiary afgańskim siłom bezpieczeństwa i cywilom. Według ONZ w 2020 r. zginęło 3035 osób, a 5785 zostało rannych. Choć łączna liczba ofiar jest 15 proc. mniejsza niż rok wcześniej, sytuacja zaczęła się dynamicznie pogarszać od połowy 2020 r., częste stały się porwania, zabójstwa polityczne i morderstwa dziennikarzy, w tym wielu kobiet.

Czytaj też: Ameryka prywatyzuje wojnę z Afganistanem

Biden kończy dzieło poprzedników

Raport amerykańskich służb wywiadowczych opublikowany w tym tygodniu nie pozostawia wątpliwości – sprawy w kraju idą w złą stronę, szanse na pokój w najbliższym roku są niewielkie, talibowie będą zwiększać swoją kontrolę, a w wypadku wycofania wojsk zagranicznych rząd w Kabulu będzie miał problemy w utrzymaniu władzy.

Skoro wojny nie można zakończyć ani na polu walki, ani w zaciszu hotelu w Dausze czy Berlinie, odwrót stał się jedynym rozwiązaniem. Biden dokończy dzieła prezydentów USA i takiej decyzji należało się spodziewać. Nowy przywódca w dużym stopniu podzielał poglądy poprzednika w sprawie Afganistanu. Już w administracji Obamy nie należał do zwolenników bezterminowego zaangażowania w tym kraju i nie uznawał tego regionu za ważne zagrożenie dla bezpieczeństwa USA. Chciał jednak wycofać się w bardziej uporządkowany i skoordynowany z sojusznikami sposób (zapewne temu służy trwająca wizyta sekretarza stanu Antony′ego Blinkena i obrony Lloyda Austina w Brukseli).

Talibowie nie chcą rozmawiać

Zaraz po zwycięstwie Biden zlecił przegląd amerykańskiej strategii, a w marcu przyznał, że dotrzymanie majowego terminu odwrotu z Afganistanu „będzie trudne”. Jednocześnie przedstawił propozycję nowej konferencji międzynarodowej na temat tego kraju z udziałem głównych stron konfliktu wewnętrznego i najważniejszych potęg regionalnych (w tym Pakistanu, Indii, Chin, Rosji). W przeciwieństwie do pierwszej konferencji w Bonn w 2001 r. tym razem do stołu zaproszono także talibów. Problem w tym, że teraz to oni nie są zainteresowani. Tymczasem „trudno sobie wyobrazić, by konferencja bez talibów – jak zauważa amerykański ekspert ds. regionu Michel Kuggelman – w ogóle się odbyła”.

Co więcej, talibowie ostrzegają, że jeśli Amerykanie nie dotrzymają majowego terminu, uznają to za zerwanie warunków umowy z Dauchy i wznowią ataki. Pogorszenie sytuacji bezpieczeństwa staje się więc ponownie bardzo realne.

Ogłoszenie ostatecznego terminu wycofania wojsk w tej sytuacji ma być zapewne zachętą dla talibów, by jednak zgodzili się na przedłużenie terminu i dali się nakłonić do udziału w rozmowach pokojowych. Tylko że tym samym USA pozbawiają się głównego instrumentu nacisku. Grozi nam więc powtórka z historii. Talibowie poczekają nieco dłużej, bo już nieraz dowiedli, że o ile ludzie Zachodu mają zegarki, o tyle oni mają czas. Mogą też zyskać kilka innych ważnych ustępstw ze strony USA i władz w Kabulu: zwolnienie z afgańskich więzień dodatkowych jeńców, zdjęcie sankcji ONZ, ustąpienie obecnego prezydenta Aszrafa Ghaniego czy pieniądze.

Amerykanie mogą chcieć zyskać dodatkowe miesiące na wypracowanie porozumienia pokojowego. Kluczowym testem dla wszystkich stron będzie konferencja ws. Afganistanu planowana obecnie na 24 kwietnia w Stambule. Choć wola wypracowania wspólnego stanowiska regionalnych potęg i nowa oferta wsparcia międzynarodowego stworzą być może dobre warunki dla rozmów, decydującą rolę odegrają talibowie.

Czytaj też: Jak z taliba zrobić polityka

Afgańczycy zdecydują sami

Wnosząc z ostatnich wypowiedzi, nie zadowoli ich jednak nic innego niż powrót Islamskiego Emiratu Afganistanu. Choć zapewniają, że sami bardzo się zmienili, to demokracja w zachodniej wersji, implementowana mozolnie przez ostatnie dwie dekady, może być poza zasięgiem ich akceptacji. To z kolei nie spodoba się mniejszościom etnicznym, które rządziły ostatnie 20 lat, i młodym, którzy innego systemu nie znają i nie chcą powrotu do teokracji z lat 90. XX w. Zdaniem sceptyków pogłębi się wojna domowa i chaos. Indyjski strateg Brahma Chellaney ostrzega wprost, że „jeśli Biden wycofa wojska przed 2022 r., przejęcie kraju przez terrorystów stanie się bardzo prawdopodobne”.

Pewną szansę na pokój daje fakt, że właśnie zaczął się Ramadan, muzułmański miesiąc postu. Tradycyjnie w tym okresie walki traciły na intensywności, a talibowie zgadzali się na czasowe zawieszenie broni. Wykorzystanie momentu na znalezienie nowych rozwiązań i zbudowanie wzajemnego zaufania między talibami a siłami demokratycznymi może doprowadzić do przełomu.

Nigdy nie było dobrych sposobów na zakończenie tej wojny. Wydaje się, że symbolika daty „9/11” to najbardziej sensowna wymówka, by wycofać wojska USA i pozbyć się odpowiedzialności podjętej przez inną administrację 20 lat wcześniej. Przyszłość Afganistanu będą w końcu ustalać sami Afgańczycy.

Czytaj też: Trudne jest życie Afganek

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną