Na dzień przed wyznaczonym przez prezydenta Joe Bidena terminem ostatecznego wycofania sił amerykańskich z Afganistanu ewakuacja z lotniska w Kabulu zbliża się do końca, ale napięcie wokół wciąż rośnie. W ślad za czwartkowym zamachem, w którym zginęło co najmniej 170 osób, w poniedziałek rano lotnisko znów było celem ataku.
Korespondentka dziennika „The Guardian” Hannah Ellis-Petersen, powołując się na naocznych świadków, pisała o kilku rakietach wystrzelonych z północnych dzielnic Kabulu w stronę portu lotniczego. Przynajmniej jedna została strącona przez system przechwytywania, który ma zapobiegać właśnie takim atakom. Na razie nie ma doniesień o ofiarach, nikt również nie wziął odpowiedzialności za zamach. Obecnie na lotnisku przebywają już tylko żołnierze USA, ich ewakuacja ma się zakończyć do jutra do końca dnia. Wojska brytyjskie oraz francuskie opuściły Kabul w weekend.
Czytaj także: Afganistan po zamachu w Kabulu. Zło odradza się bardzo szybko
Talibowie i ISIS w konflikcie
Czwartkowy zamach, do którego przyznało się Państwo Islamskie Prowincji Chorasan (ISIS-K), dodatkowo skomplikował sytuację w Afganistanie i uwypuklił głębokie podziały między przywództwem talibów a Państwem Islamskim (ISIS). Choć nikt nie wątpi, że spektakularna klęska Zachodu w Afganistanie doda islamskim terrorystom na całym świecie pewności siebie i jeszcze bardziej wzmoże ich wysiłki, to kwestia, czy Afganistan stanie się bezpieczną przystanią dla bojowników z ISIS, nie jest tak oczywista.