Co się u was dzieje?
Co się u was dzieje?! Mark Brzezinski wreszcie został ambasadorem USA
Mianowany ambasadorem USA w Polsce Mark Brzezinski chyba się nie spodziewał, że przeszkodą do objęcia placówki stanie się... jego polskie pochodzenie. Nie docenił sprytu urzędników rządu RP. Zażądali oni, by zrzekł się najpierw polskiego obywatelstwa, które rzekomo posiadał jako syn Zbigniewa Brzezińskiego, urodzonego w Polsce doradcy prezydenta Jimmy’ego Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego.
Ostatecznie ekipa dobrej zmiany wycofała się z tego fortelu, oświadczając, że Mark nie jest obywatelem Polski, tylko Czechosłowacji – po matce Emilie Benes Brzezinski, spokrewnionej z przedwojennym prezydentem tego kraju Edwardem Beneszem. Zatem po zatwierdzeniu przez amerykański Senat Brzezinski rozpocznie zapewne swą dyplomatyczną misję.
To jednak tylko epizod w zimnej wojnie między rządem PiS i administracją Joe Bidena. W 30-leciu nowej Polski jej stosunki z USA nigdy nie były tak chłodne jak obecnie.
Zaczęło się od zwlekania z gratulacjami dla nowego prezydenta USA. Biden nie pozostał dłużny – w serii telefonów do światowych przywódców pominął prezydenta Andrzeja Dudę. Warszawę rozgniewało stanowisko Waszyngtonu wobec gazociągu Nord Stream 2 – brak ostrzejszych sankcji – i obraziło zrównywanie przez Bidena Polski z Turcją i Białorusią. Nowa administracja ostro zareagowała też na lex TVN i poparła protesty organizacji żydowskich przeciw nowelizacji KPA, utrudniającej restytucję mienia ocalonych z Holokaustu. Oświadczeniom administracji wtórowały listy otwarte polityków w Kongresie.
Teraz na sesji Zgromadzenia Ogólnego NZ Duda nie spotkał się z Bidenem – choć poprzednio o taki kontakt bardzo zabiegał – a w przemówieniu na tym forum wspominał o prawie narodów do demokracji i o solidarności jako „wyznaczniku” polskiej polityki zagranicznej.