Emmanuel Macron w rolę głównodowodzącego szarżą na antyszczepionkowców wszedł trochę niespodziewanie. Francja była w Europie przyczółkiem szczepionkowych „sceptyków” na długo przed wybuchem pandemii koronawirusa. Odsetek wyszczepienia na grypę co roku był niski, akcja szczepienia przeciwko covid-19 zaczęła się zaś od paraliżu organizacyjnego. Dzisiaj Francja zaprzecza swoim doświadczeniom z przeszłości. Preparat przyjęło już ponad 79 proc. jej obywateli, co według danych Komisji Europejskiej jest wynikiem o 10 pkt. proc. lepszym od unijnej średniej i plasuje kraj w ścisłej czołówce kontynentu. Tylko państwa najmocniej dotknięte traumą pierwszej fali zakażeń z wiosny 2020 – Włochy, Hiszpania, Portugalia – mogą pochwalić się lepszym wynikiem.
Czytaj też: Zaszczepieni też chorują. Dlaczego trzecia dawka jest niezbędna?
Francja. Teraz paszport szczepionkowy
Również dlatego Macron zdecydował się na tak ostrą deklarację. Ma świadomość, że ruchy antyszczepionkowe są we Francji słabsze, niż obawiał się on i cała Europa jeszcze rok temu. W dodatku wszedł właśnie w rok wyborczy; stanowcza polityka wobec antyszczepionkowców ma być paliwem jego kampanii. Sprzyja mu wreszcie skuteczność dotychczasowej strategii. Choć Francja nie uniknęła lockdownów, to 2021 r. okazał się dla niej raczej spokojny. Szkoły funkcjonowały praktycznie nieprzerwanie w trybie stacjonarnym, szpitale nie ugięły się pod napływem pacjentów, gospodarka rośnie w wyższym od spodziewanego tempie 6,5 proc.