Amerykanie i Brytyjczycy rozpoczęli częściową ewakuację swoich ambasad w Kijowie. Departament Stanu oświadczył, że do rosyjskiej inwazji na Ukrainę może dojść „w każdym momencie”. Wezwał też obywateli USA do wyjazdu z kraju. Był to finał kolejnego burzliwego tygodnia wokół Ukrainy.
W sobotę szefowa brytyjskiej dyplomacji Liz Truss ujawniła, powołując się na raporty MI6, że Moskwa planuje zainstalowanie w Kijowie prorosyjskiego rządu z byłym ukraińskim posłem Jewhenem Murajewem jako premierem. 45-letni Murajew, szef pozaparlamentarnego ugrupowania Nasi, w rozmowie z londyńskim „Timesem” wyśmiał sugestie Brytyjczyków. Później jednak, w wypowiedziach dla ukraińskich mediów, powtarzał tezy rosyjskiej propagandy, że opowieści o szykowanej inwazji to absurd. Również w sobotę ze stanowiska zrezygnował dowódca niemieckiej marynarki wojennej, wiceadmirał Kay-Achim Schönbach, po tym jak przekonywał, że Władimirowi Putinowi „należy się szacunek”, a Krym „przepadł i już nigdy nie wróci” w ukraińskie ręce. Schönbach powiedział to na spotkaniu z ekspertami w hinduskim think tanku, prawdopodobnie nieświadomy, że nagranie ze spotkania trafi do Europy. Niemiec tłumaczył, że taki szacunek nie będzie dla Zachodu kosztowny, a pomoże w budowaniu wspólnego frontu przeciw Chinom.
Choć niemiecki rząd i sztab generalny odcięły się od słów admirała, ich odbiór w wielu europejskich stolicach jest fatalny. Rosną podejrzenia, że Berlin świadomie torpeduje pomoc wojskową dla Ukrainy, m.in. blokując przestrzeń lotniczą dla samolotów dostarczających broń do Kijowa oraz sprzeciwiając się przekazaniu sprzętu wojskowego z Niemiec za pośrednictwem Estonii wprost na Ukrainę. Dostaw broni do Kijowa nie przerywa natomiast Waszyngton – w weekend wylądowały tam dwa amerykańskie samoloty, które przywiozły w sumie ponad 170 ton uzbrojenia, głównie antyczołgowego.