Jeszcze przed spotkaniem rzecznik prasowy Kremla podkreślał, że Moskwie imponuje niezależny wybór partnerów przez Budapeszt. „To dla nas bardzo ważna wizyta” – mówił Dmitrij Pieskow. W podobnym tonie wypowiadał się premier Węgier podczas konferencji prasowej, akcentując, że spośród 12 spotkań w ciągu 13 lat to dzisiejsze jest najważniejsze.
Karta gazowa potrzebna Orbánowi
Orbán przyjechał do Moskwy, żeby zacieśnić relacje, stymulować wymianę handlową, przede wszystkim porozmawiać o gazie ziemnym, którego 95 proc. pochodzi z dostaw rosyjskich. Władimir Putin nie raz podkreślał, że Rosja do 2036 r. zapewnia Węgrom stabilne dostawy gazu w cenie pięciokrotnie niższej niż na rynku europejskim. To ewidentnie wiadomość dla stolic europejskich, które są niechętne długoterminowym kontraktom z Rosją i które ostatnio dotknął kryzys gazowy. Putin nieprzypadkowo napomknął, że dzięki tranzytowi przez Węgry Europa Zachodnia może mieć niezakłócone dostawy rosyjskiego surowca.
Karta gazowa ma być kluczowym atutem w zaplanowanych na 3 kwietnia wyborach na Węgrzech. Vörös Szabolcs z Válasz Online tłumaczy „Polityce”, że premier Orbán przygotowuje się do trzeciej od 2010 r. reelekcji. A że zapowiada się krwawa kampania, to sięga po sprawdzoną kartę z 2014 r. Jedną z jego najważniejszych ofert są więc niskie ceny energii dla gospodarstw domowych. Dziś, przy ich drastycznym wzroście, Orbán chce przedstawiać się jako „pan obrońca”, do czego bardzo potrzebuje tanich dostaw z Rosji.