Określenie „nowa normalność” jest właściwie tak stare jak sama pandemia – pierwsze fantazje na temat kształtu świata po wyjściu z przymusowej izolacji przewijały się w przestrzeni publicznej już w kwietniu i maju 2020 r., gdy koronawirus dopiero stawał się globalnym problemem. I choć nadal nie wiemy, jak „nowa normalność” będzie wyglądać, pandemia trwa, a jej długotrwałe skutki nie są jeszcze mierzalne – to można z całą pewnością stwierdzić, że w niektórych miejscach zaczyna się ona właśnie teraz.
Szwedzi znów pierwsi
Szwecja od początku wyróżniała się na tle innych europejskich krajów raczej mało restrykcyjnym podejściem do pandemii. Długo pozostawała jedynym prócz Białorusi państwem na kontynencie, gdzie nie wprowadzono żadnej formy izolacji, nie zawieszono gospodarki ani życia publicznego. Rząd w Sztokholmie znów jest w czołówce, bo jako jeden z pierwszych zdecydował się na stopniową eliminację obostrzeń, szkicując plan powrotu do pełnej normalności. 9 lutego przestaną obowiązywać limity uczestnictwa w wydarzeniach sportowych i publicznych, nie będzie już ograniczeń dla gości w lokalach gastronomicznych, klubach czy kawiarniach. Co więcej, żeby z nich skorzystać, nie trzeba już okazywać certyfikatu szczepień. Prócz tego zniesiono rządowe rekomendacje, by odsyłać ludzi do pracy zdalnej, w komunikacji zbiorowej znikają zaś ograniczenia co do liczby pasażerów.
Druga faza zdejmowania restrykcji ma się rozpocząć 1 kwietnia – i w sumie na tym koniec.