Już dziś widać, że istnieje pewna różnica między rozwojem sytuacji na południu i na froncie północnym. Na południu rosyjska operacja przebiega jakby sprawniej. Niewiele lepiej, ale lepiej. Może to wynikać z różnych przyczyn. Na przykład z takiej, że Ukraina skupiła się na obronie swojej stolicy – Kijowa, i drugiego wielkiego miasta mającego znaczenie dla gospodarki państwa – Charkowa. W Charkowie znajduje się też jedna z największych na świecie fabryk czołgów, która w dobie ZSRR wytwarzała masowo wozy bojowe. Za czasów ukraińskich pracowała trochę „na pół gwizdka”, ale jednak dostarczała Ukrainie nieco nowych czołgów, zwłaszcza po 2014 r., kiedy wreszcie znalazły się na nie pieniądze. Jednak słyszałem też całkiem inną i wielce prawdopodobną wersję, która wiele by wyjaśniała.
Wilczak: Portret Kijowa. Złote kopuły i klątwa siedziby prezydenta
Nie taki był plan Putina
Początkowo zgodnie z poleceniem Władimira Putina przygotowano operację militarną na znacznie mniejszą skalę. Celem tej operacji miało być poszerzenie zbuntowanych republik Ługańskiej i Donieckiej do granic administracyjnych obwodów (realnie zajmowały one tylko ich część) oraz stworzenie lądowego połączenia między nimi a Krymem, co dałoby Rosji bezpośredni lądowy dostęp do półwyspu. Plan ten miał wariant maksimum – dodatkowe zajęcie Charkowa.