W ostatnim tygodniu działania zbrojne ewidentnie zwolniły, co szczególnie widać wokół ukraińskiej stolicy. Na Kijów Rosjanie pchnęli z początku aż sześć armii – trzy wąskim pasem po zachodniej stronie Dniepru. Tak duże siły skierowane wzdłuż dwóch–trzech dróg, a pod Iwankowem tylko jednej drogi, wzajemnie sobie przeszkadzały i kompletnie zakorkowały dostępne szlaki zaopatrzeniowe.
Rosjanie utknęli więc nie tylko dlatego, że zostali powstrzymani przez ukraińską obronę, początkowo ta została łatwo zepchnięta (ukraińskie wojska musiały się cofnąć na główną linię, zorganizowaną ok. 50 km przed Kijowem). Zatrzymali się tam głównie dlatego, że wyczerpali swoje zapasy logistyczne – paliwo, amunicję, racje żywnościowe, których nie było im jak dowieźć, bo sami skutecznie zablokowali dostępne drogi.
Rosyjska logistyka i bez tych fizycznych zatorów ewidentnie kuleje, jakby w sztabie nikt nie pomyślał, że po przejechaniu określonej liczby kilometrów w pojazdach skończy się paliwo. A takie rzeczy się planuje: od razu za kolumną wojska rusza kolumna zaopatrzenia w odpowiedniej osłonie, wybiera się stosowne drogi.
Ciężkie straty
Na północny zachód od Kijowa Rosjanie doszli najdalej do Makarowa i Borodzianki, ale po ciężkich walkach zostali stąd odrzuceni. Ukraińskie wojska zebrały tu odpowiednie siły i przeprowadziły serię kontrataków z użyciem wojsk pancernych i zmechanizowanych przy wsparciu artylerii.
Niestety, wspomniane kontrataki są też kosztowne dla ukraińskiego wojska. Z reguły blokuje je rosyjskie lotnictwo – Ukraińcy mają ograniczone możliwości obrony przed samolotami i śmigłowcami, głównie w postaci przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych. Brakuje im samolotów myśliwskich i przeciwlotniczych zestawów rakietowych średniego zasięgu.