Wkraczając do podkijowskiej Buczy, ukraińskie siły odkryły 20 ciał porzuconych przy drodze lub na ulicy. Rosjanie zostawili zwłoki rozstrzelanych i zakatowanych cywilów, zgwałconych kobiet, torturowanych samorządowców, a pod niektórymi z ciał także „niespodzianki” – ładunki wybuchowe.
Masakra w Buczy. Rosja się wypiera
„Zabójcy, kaci, gwałciciele, którzy śmią nazywać siebie żołnierzami” – tak ich określił prezydent Zełenski w swoim nocnym orędziu. I zwrócił się wprost do ich matek: „Nawet jeśli urodziłyście szabrowników, to jak stali się rzeźnikami?” – pytał. „Nie mogłyście nie zauważyć, że nie ma w nich za grosz człowieczeństwa. (...) Działali w pełni świadomie, zadowoleni. Chcę, żeby rosyjskie władze zobaczyły, jak są wypełniane ich rozkazy. To ich zbiorowa odpowiedzialność – za mord, rozerwane wybuchami ciała, które leżą na ulicach, strzały w oddane w potylicę ludziom ze skrępowanymi rękami. To wasz obraz, tak teraz wygląda wasze państwo i wasza kultura”.
Władze Ukrainy oskarżyły Rosję o zbrodnie wojenne dokonane z premedytacją. Rosyjski resort obrony zareagował kontrzarzutem o „ukraińskiej prowokacji” i zwołał w poniedziałek posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ. Znawcy rosyjskiej armii nie mają wątpliwości, kto tu ma rację. „To niejedyny przykład brutalności, ale wręcz model zachowania rosyjskich żołnierzy” – twierdzi Jack Watling z brytyjskiego think tanku Rusi. Dowodów dostarczają wszystkie wojny, w które była zaangażowana Rosja albo Związek Radziecki. Pomijając zbrodnie Armii Czerwonej, wystarczy przypomnieć inwazję na Afganistan, wojny w Czeczeni, Gruzji czy ostatnio w Syrii.