Jej oficjalna nazwa to „Ukraine Democracy Defense Lend-Lease Act of 2022” i w ogólnych zarysach pozwala rządowi USA przekazywać (bez zgody Kongresu) uzbrojenie według bardzo uproszczonych procedur, na razie nieodpłatnie (zwrot nastąpiłby ewentualnie po wojnie, a płatności byłyby rozłożone na lata i nieoprocentowane). Ustawa ma obowiązywać aż do „zakończenia konfliktu rozpoczętego przez Rosję w 2014 r. poprzez aneksję Krymu oraz do wycofania rosyjskich wojsk do granic sprzed 1 marca 2021 r.”. Przypomnijmy, że mniej więcej wtedy zaczęły się one gromadzić wokół Ukrainy. Mało kto o tym pamięta i sądzono, że to blef, a Rosjanie ostatecznie nie zaatakują.
Jeszcze jeden ważny zapis z Led Lease: „ustawa daje prezydentowi (USA) zwiększone uprawnienia w zakresie zawierania umów z rządem Ukrainy w sprawie wypożyczenia (lend) lub wydzierżawienia (lease) artykułów obronnych do ochrony cywilnej ludności Ukrainy przed rosyjską inwazją militarną oraz w innych celach”.
Czytaj też: Masowe groby, gwałty. Życie pod rosyjską okupacją
Lend Lease 2.0. Nowa nadzieja dla Ukrainy
Pięknie napisane. O jakie enigmatyczne „uzbrojenie obronne” chodzi? Większość broni może być użyta i w obronie, i w ataku. Weźmy F-16. Gdy osłania miasta przed wrogimi bombowcami, przechwytując je i zestrzeliwując, to jest to także obrona. Czy ktoś zaprzeczy? Na myśliwcu można zarazem podwiesić dwa pociski AGM-158B JASM-ER i odlatując na 500 km od własnej bazy, odpalić je w stronę celu odległego o 900 km. Działając np. z Łasku, można zniszczyć Basztę Spasską na Kremlu.