Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Zamieszanie w Instytucie Polskim w Kijowie. Brzydka twarz MSZ

Konferencja prasowa przed Ministerstwem Spraw Zagranicznych w Warszawie Konferencja prasowa przed Ministerstwem Spraw Zagranicznych w Warszawie Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
MSZ najpierw zwolniło – mejlem – ukraińskich pracowników Instytutu Polskiego, a kiedy sprawę nagłośniono, wycofało się z decyzji. I na razie nie ma nic do dodania.

Większość z siedmiu ukraińskich pracowników Instytutu Polskiego w Kijowie o zwolnieniu z pracy dowiedziała się 8 kwietnia wieczorem – mejlem. Mieli dostać dwie pensje w ramach odprawy (średnia wysokość płac to 900 euro), bez ekwiwalentu za niewykorzystane urlopy.

Zwolnieni: Natalia Bankewycz, Olga Kłymenko, Serhij Pińczuk, Julia Rybczyńska, Wiktor Sobijański, Julia Stachiwska i Olena Zoc, napisali list otwarty, który znalazł się najpierw na stronie Instytutu, ale bardzo szybko został zdjęty przez administratora. Równie szybko Ukraińcom zablokowano służbowe skrzynki mejlowe. List trafił na Facebooka, zamieścił go m.in. Tomasz Sikora z Karbido, od ponad dziesięciu lat współpracujący z placówką w Kijowie. Ostro decyzję MSZ skomentował też jej były dyrektor Jerzy Jura Onuch.

MSZ pokazuje prawdziwą twarz

Onuch napisał o moralnej szkodzie, którą trudno będzie naprawić. „Decyzja o zwolnieniu ukraińskich pracowników wobec horroru, jaki dzieje się w Ukrainie, jest nie tylko niegodna, ale głęboko szkodliwa. Nie oczekiwałem, że pracownikom (to kilkuosobowy zespół, w którym 90 proc. stanowią kobiety, matki) zaproponuje się bezpieczną ewakuację do Polski, ale zwalniając ich w sytuacji wojny, pozbawia się ich środków do życia. Zespół Instytutu to wysokiej klasy specjaliści, którym polska kultura wiele zawdzięcza. Ukraińscy pracownicy IP od lat stanowili pierwszą linię frontu popularyzacji polskiej kultury w Ukrainie. (...) Swoim pozbawionym empatii działaniem MSZ pokazuje prawdziwą, a nie propagandową twarz polskiej publicznej i kulturalnej dyplomacji”.

Sikora też nie przebierał w słowach: „Polskie państwo kompletnie ZDEZERTEROWAŁO na odcinku WSPARCIA Ukrainek i Ukraińców, którzy promowali kulturę polską w Ukrainie (i jak się dowiadujemy, ukraińskich pracowników innych jednostek dyplomatycznych). Pracownicy Instytutu Polskiego w Kijowie z pełnym zaangażowaniem i profesjonalizmem od lat (znamy to z autopsji) oddani byli polskiej kulturze, i od polskiego rządu powinni dostać w tym trudnym momencie pełne wsparcie i raczej medale zasłużonych dla polskiej kultury, a nie brutalnego kopa w tyłek. Swoje oburzenie składam na barki rzecznika MSZ Łukasz Jasina i polskie ministerstwo Ministerstwo Spraw Zagranicznych, gdzie zrodziła się ta haniebna sytuacja”. I zamieścił list Ukraińców z IP.

Można się z niego dowiedzieć, że zwolnieni informację o rozwiązaniu stosunku pracy dostali w formie skanów pism podpisanych przez dyrektora IP w Kijowie Roberta Czyżewskiego i że już w styczniu zaczęły się przygotowania do ewakuacji akt. W weekend 19 lutego ewakuowani zostali polscy pracownicy poza dyrektorem. Ukraińcy dowiedzieli się o tym w poniedziałek 21 lutego.

„My propozycji ewakuacji nie dostaliśmy”

„W ciągu kilku tygodni przed atakiem Rosji na Ukrainę, w tym na ostatniej naradzie w biurze w dniu 23 lutego, wielokrotnie prosiliśmy dyrektora o informację, co mamy robić w sytuacji wojny, czy jest rekomendowana ewakuacja IP, czy możemy dostać jakieś dokumenty poświadczające, że jesteśmy pracownikami IP, lub list wsparcia dla przekroczenia granicy z rodzinami. Połowa pracowników miejscowych IP ma dzieci w wieku przedszkolnym i te obawy głównie były związane z bezpieczeństwem maluchów. Usłyszeliśmy od dyrektora, że »Państwo Polskie o was nie zapomni w razie czego« i żeby »nie panikować«” – można się dowiedzieć z listu otwartego pracowników IP, którego dyrektor został ewakuowany 24 lutego, a więc w dniu wybuchu wojny.

My propozycji ewakuacji nie dostaliśmy i każdy ratował swoje rodziny we własnym zakresie. Po kilku dniach zaczęliśmy dostawać telefony od dyrektora z pytaniem, gdzie jesteśmy, czy jesteśmy bezpieczni, oraz zapewnieniem, że w najbliższym czasie będzie organizowany jakiś transport ewakuacyjny z Kijowa. Tylko że pierwszy pociąg ewakuacyjny organizowany przez ministerstwo odjechał w połowie marca – mówi jedna z sygnatariuszek listu, która do Warszawy dotarła sama, bez wsparcia MSZ. Ma poważnie chore dziecko i wiedziała, że w sytuacji wojny po prostu musi z nim uciekać od razu, nie czekając na ewakuację, która odbędzie się nie wiadomo kiedy.

„Dyrektor nas zapewniał, że jak tylko dostaniemy się do Polski, pomoże nam z poszukiwaniem pracy oraz mieszkania. Faktycznie tylko jedna osoba samodzielnie z dwojgiem dzieci, w tym z dzieckiem z niepełnosprawnością, wyjechała do Polski. Dostała od dyrektora propozycję zatrudnienia, aczkolwiek, niestety, z różnych powodów nie mogła z tego skorzystać. Nie mogła też sama z dwojgiem dzieci oraz z chorą leżącą mamą skorzystać z pociągu ewakuacyjnego inna pracowniczka znajdująca się cały czas na działce we wsi na północ od Kijowa. W rezultacie większość zespołu IP zostało w Ukrainie, w tym 4 osoby bezpośrednio w Kijowie i obwodzie, 2 osoby z rodzinami z małymi dziećmi wyjechały na teren Ukrainy Zachodniej (w tym jedna osoba opuściła mieszkanie w Buczy. Na szczęście zrobiła to jeszcze w momencie bezpiecznym). Nowa pracowniczka Instytutu, zatrudniona na okres próbny od stycznia do marca br., wyjechała do Polski i ma pracę” – piszą dalej ukraińscy pracownicy IP. W pierwszym dniu wojny niektórzy z nich słyszeli, że będą pracować zdalnie, w miarę możliwości.

Instytut Polski w Kijowie. Urlop pod bombami

Niektórzy dostawali teksty do tłumaczenia, wszyscy korespondowali z partnerami polskimi oraz ukraińskimi, cały czas pracowała Szkoła Języka Polskiego oraz jej strona na Facebooku, był też zapewniony przepływ dokumentacji finansowej dotyczący administrowania biura IP w Kijowie. Jednocześnie od 24 lutego nie odbyło się ani jedno spotkanie zespołu z dyrektorem Czyżewskim, na poczcie roboczej nie było żadnego rozporządzenia w sprawie zasad pracy w czasie wojny oraz zadań dotyczących zaistniałej sytuacji czy działalności programowej.

„Nasza strona na FB »milczała«. Pracownicy, którzy byli w sytuacji bezpiecznej, zgłaszali gotowość do realizacji projektów. (...) Ponieważ nie było żadnych informacji oficjalnych, w marcu zaczęliśmy kontaktować się z pracownikami miejscowymi innych placówek polskich w Ukrainie. 1 kwietnia dowiedzieliśmy się, że wszyscy pracownicy miejscowi innej placówki zostali zwolnieni. Dostali rozporządzenie podobne do naszego. Także dostali na e-mail »list wyjaśniający«. Było tam zdanie, które nas bardzo zaskoczyło: »Ponieważ nie świadczył/a Pan/i pracy, udzielam Pani/u urlopu wypoczynkowego od 24 lutego do 31 marca«. Urlop post factum, bez podań... bez zgody pracowników... urlop »pod bombami«...” – piszą w liście pracownicy IP.

W pewnym momencie zaczęli dostawać sygnały od dyrektora placówki, że będą zwolnieni zgodnie z art. 40, pkt. 1 ukraińskiego kodeksu prawa pracy, a więc z powodu „reorganizacji”. Oficjalnie Ukraińcy o zwolnieniu i jego możliwych warunkach dotyczących wypłat dowiedzieli się 5 i 6 kwietnia.

MSZ zostawił Ukraińców samych sobie

Rozporządzenie, które dostaliśmy wieczorem 8 kwietnia, łamało przepisy ukraińskiego prawa. Jedna z pracownic ma niepełnosprawne dziecko, a więc nie dotyczy jej zwolnienie zgodnie z art. 40 pkt. 1, inne dwie rodziny mają na utrzymaniu po dwoje małych dzieci. Jeden z pracowników jest w szpitalu. W naszej grupie są też członkowie związków zawodowych. Ich zwolnienie wymaga zgody tych związków… O „redukcji liczby pracowników” należy wcześniej poinformować urząd pracy – wylicza jedna z sygnatariuszek listu. Jak dodaje, cała siódemka miała poczucie, że Polacy zostawili ich samych sobie.

Rzecznik polskiego MSZ Łukasz Jasina całą sprawę skomentował bardzo krótko: „MSZ od dłuższego czasu wypracowuje inny, korzystny dla pracowników wariant rozwiązania zaistniałej sytuacji. Decyzja o rozwiązaniu umowy z pracownikami jest cofnięta decyzją centrali MSZ”. To jedyny zresztą komentarz ze strony resortu w tej sprawie.

Czekamy więc, ale nikt z nas nie dostał żadnej informacji, jak ma wyglądać ta nowa propozycja. Wciąż tkwimy w zawieszeniu – przyznaje Ukrainka, która na te rozwiązania ze strony MSZ czeka w Warszawie.

Jak udało się nieoficjalnie ustalić redakcji „Polityki” siedmioro ukraińskich pracowników Instytutu Polskiego w Kijowie ma mieć zawieszone umowy o pracę – wstępnie IP na wznowić działalność w maju. Do tego czasu Ukraińcy mają mieć zapewnione wsparcie finansowe. – Nie wiem, jak to rozumieć. Chyba jako jakieś zapomogi? – mówi jeden z z ukraińskich pracowników Instytutu.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną