Prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka, który opowiada swojemu społeczeństwu, jak to wygłodniali Polacy przyjeżdżają na granicę prosić o sól i kaszę gryczaną, nagle w wywiadzie dla Associated Press zdobył się na bardzo niemiłą Putinowi wypowiedź. Stwierdził mianowicie, że nie jest co prawda zorientowany, ale „specjalna operacja” w Ukrainie zatjanułas, czyli coś pomiędzy „przeciąga się” a „utknęła”. Takie rzeczy dla zgniłego Zachodu!
Ale co prawda, to prawda. Chociaż soli to ci u nas na razie dostatek, to jednak Rosjanie w Ukrainie ugrzęźli sromotnie. Nie ustaje co prawda wściekły ostrzał ukraińskich pozycji, co świadczy o tym, że musieli usprawnić logistykę (skąd by inaczej wzięli taką liczbę naboi do dział?). Dostawy wyglądają na dość regularne, amunicja jest dostarczana koleją do stacji w Kupiańsku, stamtąd przeładowywana na ciężarówki i wożona pod Izium lub pod Zariczne nieco dalej na zachód. W obliczu wzrastania potencjału artyleryjskiego wojsk ukraińskich bardzo jestem ciekaw, na jak długo Rosjanom to starczy.
Zbrodniarze z Buczy obrywają w lesie
Ich kolejne natarcia nie mogą się jakoś przebić. Na południe od Iziuma rzucili siły ponad 20 batalionowych grup bojowych, jak obliczyli zachodni specjaliści, wypełniając normy 2-3-kilometrowego pasa natarcia dla batalionu, ale wobec ataków ponawianych na te same, umocnione pozycje ponoszą dość poważne straty. Do tego stopnia, że według doniesień Sztabu Generalnego SZ Ukrainy Rosjanie wycofali do Rosji 106.