122. dzień wojny. Nie ma głupszej koncepcji niż „ani kroku w tył”. Czym jest biały wywiad?
Ukraińskie wojska wycofują się stopniowo z Siewierodoniecka, by uniknąć całkowitego odcięcia i likwidacji. W działaniach militarnych nie chodzi bowiem o to, by kurczowo trzymać teren, ale tak manewrować, by zadać przeciwnikowi jak największe straty, maksymalnie unikając własnych. Nie ma głupszej koncepcji niż „ani kroku w tył”. Czasem trzeba się uporczywie bronić w jakimś punkcie czy na danym odcinku, ale to nie może być sztywna reguła – bo z reguły nie prowadzi do niczego dobrego.
Najgorsze w tej części Donbasu jest to, że zagrożony jest też Lisiczańsk na zachodnim brzegu Dońca. Rosjanie zajęli wzgórza Hirskie i Zołote, choć Ukraińcy w większości zdołali się stąd wycofać. Według ukraińskich źródeł do niewoli wroga dostało się w trzech grupach ok. 50 żołnierzy, co wygląda na jakąś straż tylną, osłaniającą odwrót głównych sił. Rosjanie oczywiście twierdzą, że mają 3 tys. jeńców, ale ich propaganda słynie z wybujałej fantazji. Okazuje się, że dowodzi tu gen. płk Aleksandr Łapin, dowódca Centralnego Okręgu Wojskowego. Czyżby gen. armii Aleksandr Dwornikow, dowódca Południowego OW, poszedł w odstawkę?
Osoba, która chętnie udziela informacji
Tymczasem pod Iziumem i Słowiańskiem odparto kolejne ataki Rosjan, linia frontu nie zmieniła się też pod Limaniem, na kierunku Popasna–Bachmut ani pod Charkowem, za to pod Chersoniem Ukraińcy nadal nacierają, powolutku spychając wroga. Okazało się, że znów są na zachodnim brzegu rzeki Ingulec, zdobyli ponadto wieś Olhyne w połowie drogi między Krzywym Rogiem a Nową Kachowką. Rejon Chersonia wizytował osobiście dowódca Rosgwardii gen. armii Paweł Zołotow, jeden z zaufanych Putina. Wygląda na to, że Rosjanie są poważnie zaniepokojeni rozwojem sytuacji w tym rejonie.