Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Pierwsze włoskie wakacje po covidzie. Ale w cieniu wojny w Ukrainie

Centrum Katanii Centrum Katanii Nova / Unsplash
W Italii rozpoczęły się wakacje i zarazem obudziła się nadzieja, że pocovidowe straty w turystyce jakoś da się odrobić. Jest drożej: nawet kultowe espresso w Rzymie nie kosztuje już 1 euro, tylko półtora, czasem dwa. Ale na Sycylii wciąż jest dużo taniej niż w stolicy.

Straty finansowe są wielkie. Dość wspomnieć, że największy cywilny port lotniczy Sycylii Katania-Fontanarossa przed pandemią obsługiwał ponad 9 mln pasażerów rocznie. W 2020, najgorszym roku zastoju – tylko nieco ponad 3 mln. Takie straty ponosiły wszystkie krajowe lotniska i ten parametr to bardzo dobry przelicznik ceny ekonomicznej, jaką Włosi zapłacili za covid. Bo przecież nie można zapomnieć ceny życia ludzkiego i osamotnienia, jakie ten kraj przeżył, gdy jako pierwszy w Europie zmierzył się z koronawirusem. Ale to wszystko historia, dziś covid we Włoszech stanowi jedynie złe wspomnienie. Ludzie są zaszczepieni, gotowi na kolejne wyzwania, których życie im nie oszczędza.

Pogoda dla bogaczy

Rząd już w lutym zapowiadał, że w wakacje 2022 r. da przemysłowi turystycznemu odetchnąć. Zdejmie obostrzenia, pozwoli przyjeżdżać wszystkim chętnym bez konieczności przedstawiana na granicy jakichkolwiek certyfikatów. Istotnie paszporty covidowe już nie są sprawdzane, ale wciąż trzeba nosić maseczki. W komunikacji miejskiej, pociągach i samolotach na rejsach krajowych. Ludzie często zakładają je z własnej woli, np. w kolejce do kasy w markecie. Uraz po pandemii pozostał.

Tegoroczny sezon różni się od poprzednich przede wszystkim cenami. Jest drogo. W zeszłym roku za podróż lotniczą Warszawa–Rzym–Warszawa tanimi liniami udało mi się zapłacić nieco mniej niż 400 zł. W tym roku przy dużym szczęściu ta sama kwota wystarczy już tylko w jedną stronę.

Reklama