Większością głosów – 59 do 41 proc. – mieszkańcy Kansas nie zgodzili się na proponowaną przez przeciwników aborcji poprawkę do stanowej konstytucji, zgodnie z którą nie gwarantowałaby ona już takiego prawa i o legalności zabiegu rozstrzygałaby stanowa legislatura (przewagę mają w niej republikanie). Według prawa w Kansas aborcja jest legalna do 22. tygodnia ciąży.
To referendum było pierwszym powszechnym głosowaniem w sprawie aborcji po unieważnieniu w czerwcu przez Sąd Najwyższy decyzji z 1973 r., tzw. precedensu Roe v. Wade, zgodnie z którym nie można zabronić kobietom aborcji do 24. tygodnia ciąży, czyli momentu, gdy płód zyskuje zwykle zdolność do samodzielnego życia poza łonem matki. Wyrok zdominowanego przez konserwatystów SN, odbierający kobietom prawo obowiązujące od półwiecza, wywołał szok w USA, gdyż ponad 60 proc. Amerykanów opowiadało się w sondażach za jego utrzymaniem.
Czytaj też: Teksas zakazuje aborcji. Ostra ofensywa prawicy w USA
Sensacyjne referendum w Kansas
Wskutek orzeczenia SN stany mogą teraz same decydować, czy i kiedy aborcja będzie dozwolona. W regionach, gdzie przeważają religijni konserwatyści, parlamenty kontrolowane przez republikanów uchwalają już nowe restrykcyjne ustawy. Najbardziej drakońskie prawa wprowadzono w Teksasie i Oklahomie, gdzie aborcja jest zabroniona po sześciu tygodniach od poczęcia i lekarzom grozi więzienie (z wyjątkiem sytuacji zagrożenia życia kobiety). Przewiduje się wprowadzenie zakazów i restrykcji w ponad połowie stanów. W niektórych republikańscy ustawodawcy przewidzieli nawet kary dla osób pomagających kobietom w podróży na zabieg do innych stanów, gdzie aborcja jest dozwolona.
Wynik referendum w Kansas można uznać za sensację, bo to stan, w którym wybory od 1964 r. regularnie wygrywają kandydaci Partii Republikańskiej (GOP). Sondaże nie wskazywały tam nawet początkowo na wygraną zwolenników prawa do aborcji. Ich tak wysokie zwycięstwo jest sygnałem, że ruch pro-choice zmobilizował się w obronie przed ofensywą religijnej prawicy. W referendum, zorganizowanym przy okazji prawyborów w tym stanie w obu partiach, frekwencja była niezwykle wysoka – głosowało wielu wyborców, którzy normalnie głosują dopiero w wyborach do Kongresu. Te ostatnie odbędą się na początku listopada; przewiduje się, że aborcja będzie jednym z głównych wątków kampanii.
Znaczenie referendum w Kansas wykracza poza ten stan i kwestię aborcji. Także w Kentucky i Vermont odbędą się w tym roku referenda mające rozstrzygnąć, czy prawo do aborcji znajdzie się w stanowych konstytucjach. Ruch pro-life zapowiadał, że po wyroku SN będzie dążył do wprowadzenia federalnego, obowiązującego w całym kraju zakazu przerywania ciąży, co wymagałoby ustawy Kongresu. Decyzja mieszkańców Kansas potwierdza, że nie ma na to raczej większych szans.
Czytaj też: Antyprzykład dla Ameryki? Polska, symbol aborcyjnej opresji
Sprawa aborcji może pomóc demokratom
Uchylenie precedensu Roe v. Wade, który opierał się na zasadzie prawa do prywatności, wzbudziło poza tym obawy, że ultrakonserwatywni sędziowie Sądu Najwyższego mogą teraz spróbować odebrać Amerykanom inne prawa, np. zdelegalizować małżeństwa jednopłciowe i cofnąć prawo do antykoncepcji. W komentarzach po decyzji w Kansas zwraca się uwagę, że przeciwko forsowanej przez konserwatystów poprawce do stanowej konstytucji głosowali szczególnie mieszkańcy suburbiów, kobiety, ale także mężczyźni. To elektorat popierający zwykle kandydatów umiarkowanych z obu partii, a w GOP także niechętny skrajnym programom i kandydatom.
Zdaniem komentatorów w USA odebranie kobietom konstytucyjnego prawa do aborcji wbrew woli większości społeczeństwa zwiększa szanse Partii Demokratycznej w wyborach do Kongresu w listopadzie. Demokraci będą w kampaniach podkreślali ten temat i inne wątki zagrożenia praw Amerykanów przez radykalne programy republikańskiej prawicy. Taka taktyka okazała się skuteczna w wyborach w 2018 r., kiedy demokraci odzyskali większość w Izbie Reprezentantów. Obecnie nie sprzyjają im problemy z gospodarką – inflacja – wzrost przestępczości, a także niskie notowania Joe Bidena. Jednak po odwołaniu Roe v. Wade sondaże wskazały wyraźny wzrost poparcia dla demokratycznych kandydatów do Kongresu.
Czytaj też: Aborcja. Przełomowy wyrok w katolickim Meksyku