Atak krymski
Rosjanie uciekają z Krymu! Ukraińcy po raz pierwszy uderzyli tak głęboko
Rosjanie uciekają z Krymu! Po tym jak potężne eksplozje wstrząsnęły wojskowym lotniskiem w Nowofedoriwce nieopodal Symferopola, most kerczeński zapełnił się samochodami wyjeżdżających w panice plażowiczów. Słupy dymu i wybuchy było dobrze widać z czarnomorskich kąpielisk, ale nie skalę zniszczeń: przynajmniej 9 skasowanych samolotów, wiele maszyn uszkodzonych, spalone budynki, rozwalone magazyny i kilkadziesiąt ofiar, w tym personel lotniczy. Po raz pierwszy w tej wojnie Ukraińcy uderzyli tak głęboko, ponad 200 km od swoich najbliższych pozycji w obwodzie chersońskim. Dlatego zagadką pozostaje użyta broń. Odległość do celu przekracza zasięg jakiegokolwiek uzbrojenia oficjalnie istniejącego w ukraińskiej armii czy dostarczonego przez Zachód. Gdyby chodziło o HIMARS-y, musiałyby strzelać pociskami ATACMS o zasięgu 300 km, których przekazania Waszyngton wciąż odmawia. Możliwe więc, że w ataku wykorzystano uzbrojone bezzałogowce – nie drogie tureckie Bayraktary, a znacznie tańsze drony kamikadze, możliwe do wyprodukowania siłami ukraińskiego przemysłu lub z jakimś zachodnim partnerem.
Eksperci spekulują też, że ukraińskim inżynierom udało się dokończyć budowę własnych pocisków balistycznych albo potajemnie dostarczono lotnictwu pociski powietrze–ziemia dużego zasięgu. Wersję o uderzeniu z powietrza mogą potwierdzać widoczne na zdjęciach satelitarnych kratery, typowe dla dwustukilowych bomb. Ale mogły one też powstać po wybuchu rosyjskiej amunicji, składowanej przy samolotach (na Zachodzie nie do pomyślenia) i zdetonowanej przez jakiś mniejszy ładunek.
Atak rakiet, samolotów czy dronów na bazę lotniczą musiałby wywołać reakcję obrony powietrznej, a tej nie zaobserwowano. Dlatego Ukraińcy przyznają nieoficjalnie, że to dzieło ich jednostek specjalnych operujących za liniami wroga i wspieranych przez ruch oporu.