Po ostatnich nominacjach liczba kardynałów elektorów znów przekroczyła limit ustalony na 120. To się da naprawić, bo biologia robi swoje: prawo do wyboru papieża na konklawe purpuraci tracą, przekroczywszy 80. rok życia (mogą jednak brać udział w spotkaniach świętego kolegium). Najnowszą listę nominatów Watykan ogłosił w maju. Liczyła 21 nazwisk, szerzej nieznanych poza światem katolickim. Ostatecznie kardynalat otrzymało 20 duchownych. Abp Lucas Van Looy nie przyjął nominacji, a Franciszek jego decyzję zaaprobował. Belgijski hierarcha nie zareagował na czas na kryzys pedofilski w jego Kościele. Belgijski episkopat uznał, że purpura dla niego otworzy rany ofiar. Większość uhonorowanych tą godnością reprezentuje kraje spoza Europy, w tym odległe od centrali kościelnej w Rzymie – np. Mongolię. Watykaniści widzą w najnowszych nominacjach systematyczne dążenie Franciszka, by swoich przedstawicieli w kolegium kardynalskim miało jak najwięcej Kościołów lokalnych. Taka kompozycja tego gremium ma ukazywać światu, że Kościół rzymskokatolicki nie bez kozery mieni się Powszechnym i żegna się z europocentryzmem.
Wiatry historii wieją dziś globalnie. Po najnowszych nominacjach kardynałów z prawem do wyboru następcy Franciszka jest dziś 132, a wszystkich razem purpuratów 226. Reprezentują 94 kraje, a ściślej lokalne Kościoły wierne papiestwu. Spośród elektoratów 83 mianował Franciszek, 38 Benedykt XVI, 11 Jan Paweł II. Oznacza to, że większość zawdzięcza prestiżową nominację obecnemu papieżowi. Trzech elektorów to Polacy. Franciszek dotąd nie mianował kardynałem arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, metropolity krakowskiego. Widoczne są jakieś poważne powody, że wciąż nie znajduje się na liście kandydatów. Ci, którzy dotąd się tam znaleźli, nie są monolitem. Mają różne poglądy na sytuację w Kościele i sposoby naprawy jego błędów i wypaczeń, o których dziś tyle piszą media.