„Jestem pewien, że nic nie straciliśmy i nic nie stracimy” – oświadczył Władimir Putin w środę podczas Wschodniego Forum Ekonomicznego we Władywostoku. Komentował w ten sposób poufny, wewnętrzny raport o stanie gospodarki Rosji, omawiany na naradzie na Kremlu 30 sierpnia. Dokument wyciekł do mediów, jako pierwszy opisał go „Bloomberg”, a i rosyjskie redakcje nie mogły go zlekceważyć.
Recesja, regres, drenaż mózgu
Raport przedstawia trzy scenariusze dla gospodarki: „docelowy” (optymistyczny), „stresowy” (czarny) oraz „inercyjny” (pomiędzy). Wszystkie wskazują, że sytuacja jest zła, ale różnią się w detalach. Kraj czeka niewątpliwie długa i głęboka recesja, a według dwóch z trzech prognoz w przyszłym roku drastycznie przyspieszy. Gospodarka do poziomu sprzed wojny wróci najwcześniej za dekadę, a realnie jeszcze później.
Europejscy odbiorcy, jak wiemy, odcinają się od rosyjskich surowców energetycznych, co grozi ostrymi cięciami w produkcji – i te braki będą odczuwalne przede wszystkim na krajowym rynku. Rodzą się obawy, czy wystarczy paliwa, z kolei brak technologii potrzebnej do uruchomienia produkcji skroplonego gazu ziemnego (LNG) jest uznawany za problem „krytyczny” i może utrudnić budowę nowych zakładów. Zdaniem autorów raportu nie da się w pełni zastąpić zachodnich partnerów nawet na lepszym przejściowym etapie dla gospodarki.
Kryzys jeszcze się pogłębi, jeśli także gospodarka światowa wpadnie w recesję. Autorzy dokumentu ostrzegają, że w pierwszej kolejności ucierpi na tym eksport, bo najłatwiej ograniczyć popyt na dostawy spotowe, czyli realizowane od ręki. Efekt: kolejny spadek kursu rubla i wzrost inflacji. Przewiduje się, że w ciągu roku czy dwóch produkcja w sektorach zorientowanych na inne rynki zostanie znacznie okrojona – począwszy od ropy i gazu, na metalach, chemikaliach i drewnie kończąc. Utrudniony dostęp do technologii może z kolei cofnąć rosyjski przemysł o pokolenie, a nawet dwa. Co gorsza, czytamy dalej, do 2025 r. wyjedzie z kraju jeszcze 200 tys. specjalistów z branży IT. Kreml pieczołowicie pracuje nad drenażem mózgów.
Czytaj też: Rosja nie jest tak odporna na sankcje, jak twierdzi Putin
Rolnictwo, lotnictwo, transport, leki
A co z importem? Główne ryzyko wiąże się z zawieszeniem produkcji właśnie z powodu braku dostępu do kluczowych komponentów i surowców sprowadzanych z zagranicy. W wielu przypadkach po prostu nie ma alternatywnych rynków. Raport wylicza sektory w Rosji uzależnione od Zachodu: rolnictwo (99 proc. produkcji drobiu zależy od importu, nasiona podstawowych produktów, jak buraki cukrowe, w większości kupuje się za granicą), lotnictwo (95 proc. pasażerów przewożą samoloty zagranicznej produkcji), farmaceutyki (80 proc. produkcji opiera się na importowanych surowcach), a nawet transport (koszt przesyłek drogowych wzrósł od lutego trzykrotnie).
Wszystkie scenariusze przewidują, że presja sankcyjna jeszcze się powiększy, bo przyłączą się kraje, które do tej pory zajmowały neutralne stanowisko. Kreml zdaje sobie sprawę, że Chiny, Indie, państwa arabskie czy afrykańskie tylko korzystają na jego kłopotach. Stając przed dylematem: handel z Zachodem czy Rosją, wybiorą pragmatycznie.
Niewykształconym obywatelom można więc wtłaczać do głów propagandę sukcesu, ale nie specjalistom ani inwestorom zagranicznym. To są zresztą naczynia połączone. Bez dostępu do wiarygodnych danych i niezależnie od tego, co stwierdzą rosyjskie władze, eksperci zawsze będą zakładać najgorsze. To z kolei zniechęci innych do powrotu na rosyjski rynek.
Suwerenna Rosja „zarabia na wojnie”
Wiadomo już, że całkowite zniesienie międzynarodowych sankcji jest niemożliwe choćby dlatego, że zostały przyjęte w postaci aktów prawnych obwarowanych konkretnymi warunkami. Jeśli Kreml będzie wciąż prowadził wojnę, wówczas – tu nie ma wątpliwości – czeka go model irański, tj. „gospodarka oporu”. Rzecz w tym, że reżim ajatollahów zdołał przetrwać cztery dekady pod sankcjami wyłącznie dzięki temu, że przyjął bardziej prymitywny model rozwoju niż Rosja i znacznie mniej powiązany z zewnętrznymi rynkami.
Jak twierdzi Oleg Buklemiszew, dyrektor Centrum Badań nad Polityką Gospodarczą przy Wydziale Ekonomii MGU, Kreml jest skazany na szukanie kompromisu, im dłużej bowiem trwa konfrontacja, tym bardziej zaciska się pętla na jego szyi – pisał na łamach rosyjskiego wydania „Forbesa”.
Na razie jednak władze udają, że wszystko przebiega „po płanu” (według planu). Rosja na wojnie zarabia i, jak mówił w środę sam Putin, „dzięki sankcjom staje się bardziej suwerenna”. Oficjalne statystyki uspokajają, a nawet usypiają czujność – prognozy makroekonomiczne z sierpnia są nawet bardziej optymistyczne niż te z maja. Resort rozwoju gospodarczego przewiduje spadek PKB tylko o 4,2 proc., przebijając pod tym względem szacunki Izby Obrachunkowej, której szef Aleksiej Kudrin mówił o 7,8 proc.
Czytaj też: Imperium znów atakuje. Co jest ostatecznym celem Putina?
Putin cofa Rosję w czasie
Przecieki „Bloomberga” komentował dla agencji TASS minister gospodarki Maksim Reszetnikow – we Władywostoku nazwał raport „szacunkami analitycznymi, które wykorzystaliśmy do obliczenia, co się stanie, jeśli nie zrobimy nic”. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow też uspokaja: „Na razie mamy podstawy do umiarkowanego optymizmu. Spadamy mniej, niż prognozowaliśmy”.
Ten optymistyczny ton narzuca sama góra. Putin zaprzecza tezom raportu, który wylądował na jego biurku tydzień temu. Przyznał, że rosnące ceny to zawsze pewne zagrożenie. „Ale szczyt mamy za sobą – mówił. – Sytuacja się normalizuje. Inflacja spada, a bezrobocie jest na minimalnym poziomie 3,9 proc. Nastąpi spowolnienie gospodarcze, ale niewielkie, w granicach 2–2,5 proc.”.
Choć większość Rosjan odczuwa na co dzień wysoką cenę napaści na Ukrainę, to według sierpniowego sondażu optymizmu gospodarczego Romir Holding około połowy respondentów wciąż ufa władzom i wierzy, że sytuacja ustabilizuje się w ciągu roku (albo nieco później). Bardziej pesymistyczni są przedsiębiorcy. Ich obawy odzwierciedla spadający od lipca indeks środowiska biznesowego w Rosji, o czym regularnie raportuje portal RBK. Przedsiębiorcy nie radzą sobie z wypełnianiem zobowiązań wobec kontrahentów, narzekają na kontakty z partnerami zagranicznymi. Większość przyznaje, że kurczą im się zapasy, tylko 40 proc. uważa, że wciąż może inwestować.
Putin cofa Rosję w czasie, o czym najlepiej świadczy stary radziecki dowcip, który właśnie odżył. W parku pracuje kilku robotników. Jeden kopie dół, drugi zaraz go zasypuje. „Co robisz?” – pyta pierwszy. I słyszy w odpowiedzi: „Miał być z nami trzeci. Sadzić drzewa. Ale zachorował”.
Czytaj też: Sankcje cofną Rosję prawie do epoki kamienia łupanego