Kolejna fala protestów w Iranie przebiła się na czołówki mediów światowych. Tym razem zaczęło się od zgonu zatrzymanej przez policję obyczajową młodej kobiety Mahsy Amini (pochodzenia kurdyjskiego). 22-latka została zatrzymana w Teheranie przez patrol przeczesujący miejsca, gdzie gromadzą się z różnych codziennych powodów mieszkańcy i turyści. Patrole są częścią specjalnej formacji, która ma pilnować obyczajności według wskazań irańskiej wersji islamu szyickiego. Kobieta odwiedzała stolicę wraz z rodziną.
Hidżab, chłosta i więzienie
Patrol, zwykle składający się z mężczyzn i kobiet, zatrzymał Mahsę pod pretekstem, że należy ją pouczyć o obowiązku noszenia hidżabu – chusty zasłaniającej kark i włosy. W Iranie od czasu przewrotu ustrojowego w 1979 r. wszystkie obywatelki Iranu, bez względu na wyznanie i narodowość, mają się stosować do wytycznych w sprawie ubrania w miejscach publicznych: chusty na głowach, suknie ukrywające figurę. Przyłapane bez obowiązującego nakrycia głowy ryzykują aresztowanie przez patrol „pouczający”, jaki strój jest stosowny, czyli niezwracający uwagi mężczyzn. Zatrzymane wpycha się do policyjnych pojazdów, wiezie na posterunek, gdzie mogą być ofiarami przemocy. Grożą im kary chłosty i więzienia.
Mahsa miała nieszczęście trafić na gorliwych stróżów obyczajności. Według relacji w mediach została ciężko pobita i zmarła trzeciego dnia w szpitalu. Według policji zasłabła w poczekalni na posterunku, a przyczyną śmierci mógł być zawał lub niewydolność krążenia. Policja pokazała wideo, na którym widać, jak jedna z kobiet osuwa się z krzesła na ziemię. Trudno stwierdzić, czy to Mahsa. Policja zaprzecza, że zatrzymanie kobiety miało coś wspólnego z jej nagłym zgonem.
Czytaj też: Na Bliskim Wschodzie to sprawa życia i śmierci
Irańczycy mają dość
Tragedia wywołała w wielu irańskich miastach protesty. Również wiele osób publicznych wyraziło oburzenie. Rodzice Mahsy nie wierzą, by młoda, zdrowa i ciesząca się życiem dziewczyna dostała nagle zawału. Jeśli był zawał, to z powodu traumatycznych doświadczeń z policją. Gdy protesty nie ustawały, ale rozlewały się szerzej, prezydent Iranu wezwał do śledztwa w sprawie Mahsy. Protestujące dziewczyny paliły publicznie hidżaby. Policja regularna brutalnie pacyfikowała demonstracje, zginęło kilkanaście osób, w tym funkcjonariusze.
Protesty przeciwko narzucaniu kobietom religijnych norm ubioru wybuchły nie pierwszy raz. Doszło do nich już na samym początku islamizacji państwa. Dla kobiet, które pod prozachodnimi rządami poprzedzającymi obecny reżim mogły bez przeszkód nosić minispódniczki i nie zakrywać włosów i kształtów, nowy system był szokiem.
Państwo mułłów trwa już ponad 40 lat. Raz odkręca, raz przykręca obyczajową i polityczną śrubę. Obecne protesty wybuchły w fazie mrożącej oczekiwania społeczne, nie tylko w wielkich miastach, na poluzowanie rygorów irańskiej teokracji. Skala i determinacja protestów sygnalizuje, że chodzi w nich nie tylko o hidżab, ale też o zmęczenie islamskim państwem wyznaniowym w szerszych kręgach. Korozja systemu postępuje z wielu powodów, nie tylko obyczajowych, ale też ekonomicznych i politycznych. Reżim jednak wydaje się odporny. Może się trochę cofnąć, ale nie rozpadnie się w przewidywalnej przyszłości.
Czytaj też: Co dziś napędza islamską rewolucję