Trafny i mądry wybór: pokojową Nagrodę Nobla w 2022 r. przyznano białoruskiemu działaczowi na rzecz praw człowieka Alesiowi (Alaksandrowi) Bialackiemu, rosyjskiemu stowarzyszeniu Memoriał i ukraińskiemu Centrum Wolności Obywatelskich. Oczy świata zwróciły się ku rejonowi Europy, gdzie toczy się rosyjska wojna w Ukrainie, a prawa człowieka i swobody obywatelskie są deptane przez dyktatorów Łukaszenkę i Putina. Wybór laureatów jest uhonorowaniem i wsparciem dla wszystkich ludzi dobrej woli walczących w Białorusi i Rosji o prawa człowieka, praworządny ład demokratyczny, a w Ukrainie – o udokumentowanie zbrodni wojennych na ludności cywilnej i jeńcach pojmanych przez rosyjskiego agresora.
Pokojowa Nagroda Nobla. Mocny komunikat
Przypomnijmy, że tylko kijowskie Centrum Wolności ma dziś względną swobodę działania. Aleś Bialacki jest więźniem sumienia, Memoriał władze rosyjskie uznały za „obcego agenta” i zlikwidowały, blokując zarazem dostęp do jego bezcennych i wiarygodnych archiwów dokumentujących łamanie praw człowieka i swobód obywatelskich w Federacji Rosyjskiej. Przyznanie nagrody organizacjom społeczeństwa obywatelskiego w tych trzech krajach pokazuje, że ta działalność ma sens moralny pomimo represji, jakie spadają na ludzi w nią zaangażowanych, i jest fragmentem dzisiejszych zmagań między demokracją a zamordyzmem, dążeniami do sprawiedliwego pokoju a wykorzystywaniem siły i przemocy państwowej do celów sprzecznych z prawem międzynarodowym i etosem humanistycznym.
Przypomina też, że choć dziś uwaga opinii publicznej koncentruje się na Ukrainie, walka o prawa człowieka i demokrację toczy się również w Białorusi i Rosji. Bohaterami tej walki są tak samo obrońcy Ukrainy, jak obrońcy prawdy, wolności i godności w reżimach białoruskim i rosyjskim. Wszyscy ryzykują wolność osobistą, zdrowie i życie, by stawić słuszny opór i dać świadectwo. Społeczeństwa zachodnie nie stają w takiej skali przed takimi wyzwaniami. W tym sensie tegoroczny wybór jest też wyciągnięciem ręki wolnego świata do tych dzielnych ludzi, gestem solidarności, podziwu i empatii. Wolność jest niepodzielna.
Do pokojowego Nobla 2022 zgłoszono ponad 300 osób i ponad 90 organizacji w uznaniu za ich wysiłki na rzecz pokoju na świecie. Zgodnie z wolą fundatora nagrody Alfreda Nobla laureata od ponad stu lat powołuje pięcioosobowy komitet wybierany przez parlament norweski. Nobel za promocję pokoju z natury rzeczy ma wydźwięk polityczny. Dlatego zwykle wywołuje kontrowersje. Tak było z nagrodą dla Lecha Wałęsy, oprotestowaną przez ówczesne władze PRL. Komunistyczne Chiny oprotestowały Nobla dla Dalajlamy. Bo szczególnie niechętne tej nagrodzie są państwa niedemokratyczne, gdyż dzięki niej świat się dowiaduje, co się w nich dzieje z ludźmi walczącymi o wolność i prawa człowieka.
Reszka: Dlaczego Memoriał tak przeszkadzał Putinowi
Nobel nie dla dyktatora
W tym roku spekulowano, że Nobla może dostać prezydent Zełenski lub Swiatłana Cichanouska. Byłyby po temu powody, lecz trzeba pamiętać, że to czynni liderzy polityczni. Wybór Bialackiego, Memoriału i kijowskiego Centrum wydaje się komunikatem równie mocnym.
Tym razem poszło więc znakomicie. W historii pokojowego Nobla zdarzały się jednak zgrzyty. W archiwum znajdziemy bardzo ciekawy przykład. W styczniu 1939 r. szwedzki parlamentarzysta, socjaldemokrata Erik Brandt zgłosił kandydaturę Adolfa Hitlera. Była to reakcja na zgłoszenie przez inną grupę członków szwedzkiego parlamentu kandydatury brytyjskiego premiera Chamberlaina za to, że ich zdaniem uratował Europę od wojny. Ratunkiem miało być porozumienie z Hitlerem zawarte na konferencji w Monachium w 1938 r. Akceptowało ono aneksję czechosłowackich Sudetów dokonaną pod pretekstem ochrony praw tamtejszej niemieckiej mniejszości. Wojna jednak wybuchła, Hitler złamał ustalenia, Zachód cieszył się pokojem zaledwie niecały rok.
Układ monachijski pozostaje przestrogą przed kunktatorstwem w polityce i ustępliwością wobec totalitaryzmu. Erik Brandt wycofał swój wniosek pod wpływem powszechnego oburzenia. Tłumaczył, że chodziło mu o ironiczną prowokację. Bez wątpienia nie był faszystą. Krytykował własną partię za ociąganie się z przyjmowaniem Żydów uciekających przed nazizmem. Podczas wojny jako jeden z pierwszych alarmował opinię publiczną o niemieckich obozach zagłady w okupowanej Polsce. Z ironicznym wnioskiem popełnił jednak błąd. W napiętej sytuacji politycznej ironia nie wystarczy.
Dziś Europa znów musi się konfrontować z wojną wywołaną pod pretekstem ochrony praw mniejszości. Tym razem agresorem jest Rosja, a ofiarą Ukraina. W tle mamy prześladowania opozycji w Białorusi i Rosji oraz haniebną współpracę Łukaszenki z Putinem, wymierzoną w wolność i niepodległość Ukrainy. Tym razem nikomu nie przyszło do głowy zgłaszać, choćby prowokacyjnie, do nagrody dyktatora.
Czytaj też: Jak karać za ludobójstwo