Od bohatera do zera – tak w dużym skrócie można opisać zaangażowanie amerykańskiego miliardera celebryty w toczącą się od lutego wojnę. Kiedy zaraz po jej wybuchu zapowiedział, że udostępni Ukraińcom system łączności satelitarnej Starlink, był w Kijowie fetowany niemal na równi z herosami walki na froncie. Dzięki jego szybkiej interwencji Ukraina utrzymała połączenie z globalną siecią, zwiększając w ten sposób swoje szanse na przetrwanie pierwszej fali rosyjskiego uderzenia.
Musk. Od bohatera do...
Szybko zdobyta chwała ewidentnie mu nie wystarczyła, bo ostatnio znów zaczął angażować się w wojnę – za pomocą kontrowersyjnych wypowiedzi. Najpierw zorganizował na Twitterze sondę ze swoimi pomysłami na zakończenie konfliktu w Ukrainie. Proponował m.in. referendum pod auspicjami ONZ na bezprawnie anektowanych przez Rosję terytoriach. Pisał też m.in., że Krym „historycznie należy do Rosji”, dowodząc, że niewiele robi sobie z suwerenności i nienaruszalności terytorialnej Ukrainy. I choć internauci jednoznacznie jego pomysł odrzucili, niesmak pozostał.
Zdenerwowani słowami Muska byli przede wszystkim ukraińscy politycy. Ambasador Kijowa w Niemczech Andrej Melnyk komentował je mało dyplomatycznie na Twitterze – kazał mu dosłownie spier... A Musk w piątek znów dolał oliwy do ognia. Poinformował bowiem, że nie ma już zamiaru pokrywać kosztów funkcjonowania systemu Starlink.