Świat

Liz Truss rządziła rekordowo krótko. Kto ją zastąpi? Nikt się nie kwapi

Liz Truss ustępuje ze stanowiska premiera Wielkiej Brytanii, 20 października 2022 r. Liz Truss ustępuje ze stanowiska premiera Wielkiej Brytanii, 20 października 2022 r. Henry Nicholls / Reuters / Forum
Po zaledwie sześciu tygodniach u władzy, naznaczonych katastrofalną próbą wdrożenia swojej polityki finansowej i śmiercią królowej Elżbiety II, Liz Truss właśnie przestała być szefową brytyjskiego rządu. Jej partia pogrąża się w coraz większym chaosie.

Z jednej strony dymisja wydawała się już niemożliwa do uniknięcia. Liz Truss straciła poparcie w społeczeństwie, ale i we własnej partii, a w ubiegłym tygodniu do zmiany przywództwa w rządzie wzywali nawet prominentni torysi. Szarżę prowadził m.in. były minister edukacji i sprawiedliwości Michael Gove, niezadowolenie głośno wyrażał szef resortu obrony Ben Wallace, minister ds. Walii Robert Buckland czy konserwatysta Damian Green, zasiadający w Westminsterze od 1997 r. Truss nie traktował serio nawet król Karol III, pytając: „to znowu ty?”, gdy się z nim spotykała.

Bez precedensu była też reakcja przedsiębiorców i firm. Szefowie ważnych spółek, w tym Tesco, oraz funduszy inwestycyjnych bez owijania w bawełnę krytykowali nieudany „minibudżet” Truss i kanclerza skarbu Kwasi Kwartenga, którego premier złożyła w ubiegły piątek na ołtarzu, dymisjonując go i próbując ratować siebie. Głowa najbliższego współpracownika nie wystarczyła. Brytyjska prasa od poniedziałku nie pytała już o to, czy, tylko kiedy Truss opuści 10 Downing Street.

Czytaj też: Duch Margaret Thatcher krąży nad Wielką Brytanią

Rekordowo krótkie rządy Truss

Z drugiej strony miała prawo jeszcze się łudzić. Zgodnie z brytyjskim systemem partyjnym szefem rządu automatycznie zostaje przewodniczący partii, która ma większość w parlamencie, a po wyborach lidera obowiązuje 365 dni karencji. Nikt nie mógł usunąć Truss siłą ze stanowiska. Oczywiście i tę zasadę można złamać, bo nie jest wpisana w prawo, tylko w statut torysów, wymagałoby to jednak biurokracji i zjednoczeniowego wysiłku ze strony krytyków byłej już szefowej rządu. Musieliby wystosować petycję do Komitetu 1922 r. z prośbą o zmianę regulaminu, która czekałaby na akceptację przewodniczącego tego ciała sir Grahama Brady’ego. W dodatku, przynajmniej teoretycznie, jeszcze przez półtora roku w Wielkiej Brytanii nie odbędą się wybory parlamentarne – Truss mogła próbować przezwyciężyć krytykę i zimować do kolejnej elekcji. Byłaby to jednak strata czasu połączona z pogłębianiem się marazmu u torysów. Gdyby wybory odbyły się dziś, opozycyjna Partia Pracy przystępowałaby do nich z ogromną, bo wynoszącą 36 pkt proc. przewagą sondażową.

Truss uległa więc presji, podając się do dymisji o godz. 14:32 czasu polskiego. W krótkim wystąpieniu przed drzwiami 10 Downing Street przyznała, że „nie ma już mandatu do wykonywania zadań, które zostały jej powierzone”. Zapowiedziała, że drugie w tym roku wybory na szefa torysów odbędą się w przyszłym tygodniu. W ten sposób została najkrócej rządzącą polityczką w historii brytyjskiego parlamentaryzmu. Jej kadencja trwała zaledwie 45 dni – 74 dni dłużej był u władzy dotychczasowy „rekordzista” George Canning (zmarł w 1827 r., sprawował funkcję do końca życia).

Czytaj też: W Irlandii Północnej jest już więcej katolików niż protestantów

Kto zostanie premierem Wielkiej Brytanii?

Rezygnacja Liz Truss pogłębi i tak gigantyczny kryzys, który od kilkunastu miesięcy toczy nie tylko Partię Konserwatywną, ale i całą brytyjską politykę. W październiku na Wyspach władzę obejmie już trzeci premier w tym roku i szósty w ciągu siedmiu lat. Do tej wyliczanki należy dopisać czterech kanclerzy skarbu wymienionych w zaledwie cztery miesiące.

Śledzenie tych wydarzeń przypomina oglądanie opery mydlanej: każdy wiąże się z każdym i przechodzi wszystkie możliwe transformacje. Z jednej strony torysi „recyklingują” swoich polityków. Znowu pierwszoplanową rolę odegrał Michael Gove, Rishiego Sunaka wskazuje się z kolei jako potencjalnego następcę Truss w swoistym tandemie z Penny Mordaunt. A więc dwójka polityków, którzy przegrali z byłą premier w wakacyjnych wyborach, ma teraz ją zastąpić.

Paradoksalnie nie to jest najzabawniejsze. Nawet bowiem politycy ze wszech miar przeciętni, jak Gove, nie kwapią się już do ratowania tonącego okrętu. Jeremy Hunt, który w weekend przejął rolę kanclerza skarbu, jednym ruchem wyrzucając do kosza wszystkie neotacherowskie pomysły Truss, już poinformował, że o stanowisko premiera ubiegać się nie będzie. Wczoraj z kolei, po 44 dniach, szefową resortu spraw wewnętrznych przestała być Suella Braverman, zastąpiona przez Granta Shappsa. To również polityk niespecjalnie utalentowany, przede wszystkim twórca piramid finansowych w internecie – na potrzeby jednej z nich stworzył nawet cztery własne alter ego. Brytyjska prasa w środę rano pytała, który Shapps kieruje teraz Home Office.

Torysi w kryzysie

Jeśli dodać do tego fakt, że według ubiegłotygodniowych badań torysi widzą w roli premiera Borisa Johnsona, w pełni widać katastrofę w szeregach konserwatystów. Ktokolwiek zastąpi Truss – a wśród faworytów wymienia się właśnie Sunaka, Braverman, Johnsona, Mordaunt i Bena Wallece’a – stanie przed olbrzymim wyzwaniem zjednoczenia bardzo skłóconej partii. To konsekwencje brexitu i polityki, którą Theresa May i właśnie Johnson konsekwentnie uprawiali przez ostatnie siedem lat. Skazywali na wewnętrzną emigrację, a nawet wyrzucali z partii każdego krytyka, gasili w zarodku wszelkie próby reform i debaty na temat przyszłości torysów.

W efekcie partia przekształciła się w grupę chorych na władzę radykałów, coraz bardziej oderwanych od potrzeb społeczeństwa, zaślepionych chęcią realizacji szkodliwej, izolacjonistycznej polityki zagranicznej ubranej w barwy źle rozumianego nacjonalizmu. Dziś to ugrupowanie jałowe, w którym władzę przejmują po sobie cynicy i polityczne beztalencia. Co więcej, nikt lepszy do walki o stanowisko premiera w tej chwili nie stanie, bo nawet jeśli utrzyma się na powierzchni i wyciszy krytykę własnych posłów, ciężko będzie mu odwrócić trendy sondażowe w nieco ponad rok. A to oznaczałoby porażkę w wyborach do parlamentu i kolejną dymisję. Bycie premierem Wielkiej Brytanii to w tej chwili najmniej pożądane stanowisko w kraju.

Czytaj też: Królowa małżonka Kamila. Tajna broń brytyjskiej monarchii

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną