To w Kościele rzadkość. Kardynał Jean-Pierre Ricard (78 lat) wyznał publicznie, z własnej nieprzymuszonej woli, że przed blisko 40 laty wykorzystywał seksualnie czternastolatkę. Trochę późno, ale jednak. Szok wśród katolików francuskich spotęgowała wiadomość ogłoszona podczas niedawnego posiedzenia episkopatu Francji: aż jedenastu tamtejszym biskupom postawiono zarzuty w sądach kościelnych lub świeckich na podobnym tle. Prócz kardynała – to już czwarty „książę Kościoła” uwikłany w skandal seksualny – chodzi o biskupa Michela Santiera i podglądanie młodych mężczyzn, nazwisk pozostałych na razie nie ujawniono. Prawo na to zezwala, ale taka polityka budzi coraz większe oburzenie wśród wiernych i w społeczeństwie. Episkopat Francji zdaje sobie z tego sprawę: w wydanym oświadczeniu podkreślono, że „nie ma i nie może być bezkarności wśród biskupów”.
Ricard, nim dostał kapelusz kardynalski od Benedykta XVI, był dwukrotnie przewodniczącym Konferencji Episkopatu Francji. Mimo przestępstwa, jakiego się dopuścił, zgodził się pracować w watykańskim „ministerstwie poprawności doktrynalnej”, czyli Kongregacji Nauki Wiary. W jej gestii znajdują się sprawy księży pedofilów. Watykan zna sprawy biskupów francuskich, ale milczy. Niewiele ponad rok temu głośnym echem odbił się niezależny raport o pedofilii w Kościele francuskim. Liczbę drapieżców szacuje się w nim na ok. 3 tys. w okresie 70 lat, a liczbę ofiar na ok. 330 tys. Watykan miał zastrzeżenia co do danych statystycznych i stwierdzenia, że mamy do czynienia z przestępstwami o charakterze systemowym. Kard. Ricard postanowił usunąć się z życia publicznego. Watykan może go jednak pozbawić godności, a nawet wydalić ze stanu duchownego. Teoretycznie.