Simon Kofe, minister spraw zagranicznych Tuvalu, wie, jak przyciągnąć uwagę świata. W listopadzie 2021 r. nagrał przemówienie na szczyt klimatyczny COP26, stojąc po kolana w wodach Oceanu Spokojnego. Kilka dni temu zmienił scenografię – zamiast tak bezpośredniego kontaktu z otaczającą archipelag naturą w ogóle oderwał się od rzeczywistości. Jego najnowsze przemówienie zostało nagrane na tle wirtualnego modelu jednej z wysp Tuvalu, pacyficznego państwa, które uzyskało niepodległość raptem 44 lata temu.
Kreatywność ministra nie jest jedynie na pokaz. Kofe w ten sposób podkreśla to, co chce przekazać światu. Rok temu usiłował zwrócić uwagę na to, że Tuvalu – kraj, który ledwo co wystaje ponad taflę Pacyfiku (najwyższy punkt leży niecałe 5 m nad poziomem oceanu) – jest jednym z najbardziej narażonych miejsc na skutki katastrofy klimatycznej i podniesienia poziomu wód. Teraz Kofe przedstawił propozycję rozwiązania: Tuvalu chce się przenieść do metawersum, stworzyć wirtualną kopię wysp, lagun i osad.
To wizja dość pesymistyczna, bo Kofe w ten sposób pośrednio przyznaje, że Tuvalu nie wierzy już w zatrzymanie katastrofy odpowiednio szybko. Biorąc pod uwagę, że większość państw nie osiąga przyjętych przez ONZ celów ograniczania emisji, minister może mieć rację. Ale równocześnie plany Tuvalu to bezprecedensowy eksperyment społeczny, polityczny i prawny. Czy państwo może funkcjonować bez realnego terytorium?
Czytaj też: