Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Xi Jinping nie porzuca twardej polityki covidowej. Kto na tym traci najbardziej?

Lockdown w Szanghaju, lipiec 2022 r. Lockdown w Szanghaju, lipiec 2022 r. Aly Song / Reuters / Forum
Pomimo trwających od kilku dni coraz wyraźniejszych protestów przeciwko lockdownom chińskie władze nie zliberalizują swojego podejścia do walki z wirusem. Nawet biorąc pod uwagę, że powoduje ona ogromne przestoje w gospodarce – krajowej i globalnej.

Chińczycy wyszli na ulice co najmniej 20 razy w 15 miastach. Takie dane podają największe serwisy informacyjne, zwłaszcza te mające w Chinach swoich korespondentów, jak CNN i Reuters. Stwierdzenie „co najmniej” jest kluczowe, kraj jest objęty szczelną barierą informacyjną, dziennikarzom utrudnia się swobodną pracę w terenie, a internetowi cenzorzy na usługach partii komunistycznej pilnują, by nagrania z demonstracji i wezwania do uczestnictwa w nich nie rozprzestrzeniały się zbyt szeroko. Realna skala protestów może być większa, choć wciąż daleko jej choćby do niepokojów z 1989 r. zwieńczonych masakrą na pl. Tiananmen.

Chińczycy mają dość

Chociażby dlatego nie należy spodziewać się radykalnych działań władz. Samo pojawianie się demonstrantów na ulicach, i to w znaczących ośrodkach miejskich, jak Pekin, Szanghaj czy Guangzhou, oraz przedostanie się tych obrazów do światowej opinii publicznej jest skazą na nieskazitelnym autorytarnym rządzie Xi Jinpinga. Niektórzy jego urzędnicy zaczynają się łamać w kwestii lockdownowej polityki.

Członek Narodowej Komisji Zdrowia Chin Xia Gang poinformował we wtorek, że w strategii walki z wirusem zostaną wprowadzone „pomniejsze zmiany”, by m.in. podnieść odsetek seniorów zaszczepionych dawką przypominającą. Zapewnił też, że zdaje sobie sprawę z „niedogodności” lockdownów, obiecał zniesienie ich „tak szybko, jak będzie to możliwe”. Wygłosił też płomienną obronę dotychczasowej polityki, uznając ją za „absolutnie niezbędną”.

Reklama