Świat

Szpiegostwo już nie takie tajne? Coraz więcej danych wycieka z internetu

Kamery przemysłowe i internetowe na targach sprzętu policyjnego w Teheranie Kamery przemysłowe i internetowe na targach sprzętu policyjnego w Teheranie Pacific Press Media Production Corp. / Alamy / Forum
Według tajnego raportu amerykańskiego Kongresu, do którego dotarł dziennik „Wall Street Journal”, nawet 80 proc. informacji potrzebnych do podejmowania decyzji w Białym Domu jest dziś publicznie dostępnych w internecie.

Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile można dzisiaj wyciągnąć z sieci, i to bez wielkich zdolności hakerskich – twierdzi mój rozmówca. – Moim ulubionym narzędziem są kamery monitorujące ruch drogowy, np. na autostradach, ale też w miastach. Wiele z nich jest nieprawidłowo skonfigurowanych, więc obraz, który rejestrują, jest dostępny w internecie. W skali całego kontynentu są tego dziesiątki, setki tysięcy. Jeśli ktoś chce np. śledzić konkretny samochód i ma, powiedzmy, niezłe narzędzie oparte na uczeniu maszynowym, zrobi to bez problemu, nie łamiąc w ogóle prawa.

Czytaj też: CIA ewakuowała z Rosji agenta, który szpiegował Putina

OSINT w natarciu

Nasz rozmówca zgodził się na spotkanie z zastrzeżeniem anonimowości, dlatego będę o nim pisał X. Pracuje w jednej z londyńskich firm obsługujących sektor prywatny w dziedzinie wywiadu opartego na ogólnodostępnych źródłach. Tzw. Open Source Intelligence, w skrócie OSINT, to rewolucja w społeczności wywiadowczej, nie tylko prywatnej. Wymusza zmianę wektorów działania i wprowadza kompletnie nową filozofię tego, czym właściwie jest pozyskiwanie informacji i jakiego rodzaju danych potrzeba do podejmowania skutecznych decyzji.

Dotychczas z OSINT korzystano w pojedynczych operacjach czy szpiegostwie przemysłowym. Dopiero trwająca od lutego wojna w Ukrainie unaoczniła przydatność wywiadu opartego na publicznie dostępnych danych w realnym, pełnowymiarowym konflikcie. Sięgają po te metody tradycyjne agencje rządowe, ale też korporacje czy organizacje z trzeciego sektora. Już nie tylko najwięksi, jak CIA czy MI6, mają dostęp do kluczowych, wrażliwych danych.

Czytaj też: Kreml płaci miliony, by rozsadzić Zachód od środka. Jak to działa?

Bellingcat na czele

Przypadków zaprzęgania OSINT do walki z Rosjanami było mnóstwo. Dane z mediów społecznościowych, zapisy prywatnych lotów na platformie Flightradar, dokumenty dotyczące cumowania statków i przewożonych przez nie ładunków posłużyły za narzędzia do identyfikacji i konfiskaty majątków oligarchów. Specjalizuje się w tym przede wszystkim brytyjska komórka śledcza Bellingcat. Jej sukcesy są tak znaczące, że w środowisku wywiadowczym zaczęło się spekulować na temat jej prawdziwej natury.

Niektóre z ich śledztw są naprawdę imponujące – mówi X. – Niedawno namierzyli jednostkę rosyjskich sił powietrznych odpowiedzialną za wskazywanie celów dla dronów. Wystarczyło, że żołnierze z dywizji zrobili sobie zdjęcie przed budynkiem, który potem był remontowany. Jeden z robotników wrzucił do sieci zdjęcie z dachu z tagiem geolokalizującym. Resztę zrobił algorytm: zidentyfikował dachówki, cegły, otoczenie, aż wreszcie wypluł dokładny adres.

Czytaj też: Jak Rosja mąci w internecie

Były też inne osiągnięcia. Zdobycie numerów paszportów agentów GRU, identyfikacja sprawców zamachów na byłego szpiega Siergieja Skripala i opozycjonistę Aleksieja Nawalnego, ustalenie tożsamości agentki działającej od lat we Włoszech, skoligaconej z oficerami w bazie NATO pod Neapolem. Niektóre z tych odkryć były możliwe dzięki pozyskaniu oficjalnych rosyjskich danych na czarnym rynku.

Dziennikarze Bellingcata aktywni na rosyjskim froncie tłumaczą, że to dzięki niewyobrażalnej skali korupcji – wszystko da się kupić, wiele rzeczy w internecie leży wręcz na widoku, trzeba się tylko schylić. Jeśli jednak tak jest, to czemu nie robi tego nikt poza Bellingcatem? A może robi, tylko nie w domenie publicznej?

Niektórzy uważają, że Bellingcat to po prostu komórka MI6 – mówi X. – Nie ma i nigdy nie będzie na to dowodów, ale nie byłoby to wcale takie absurdalne. Wiele lat temu, w początkach mediów społecznościowych, podobny instrument w Europie zbudował amerykański departament stanu, ale szybko go porzucił. Biały Dom ma nasz region doskonale rozpracowany dzięki tradycyjnemu wywiadowi, kolejna komórka nie była potrzebna. I dodaje: – Nawet jeśli Bellingcat to w gruncie rzeczy element brytyjskiego wywiadu, niczego to nie zmienia. Przeciwnie, to tylko dowodzi, jak ważny jest dzisiaj OSINT i że trzeba umieć z nim pracować.

Czytaj też: Rosyjskie służby trzeszczą w szwach. Kogo boi się Putin?

Domowe kamerki i zdjęcia satelitarne

Mój rozmówca opowiada o danych, które można bez problemu pozyskać z internetu – czasem wystarczy zapłacić. Najwięcej da się zassać oczywiście z mediów społecznościowych, ale kopalnią wiedzy są też przedmioty codziennego użytku, tzw. internet rzeczy (Internet of Things, IoT). Coraz popularniejsze, również wśród Polaków, są np. domowe kamery, które można niepoprawnie skonfigurować, tak by miały adres IP. Wtedy wejść do nich z zewnątrz jest bardzo łatwo, a kontrolowanie obrazu z kamery daje nieograniczone wręcz możliwości inwigilacyjne.

OSINT to też informacje o zasięgu globalnym. Istnieje szereg firm korzystających z komercyjnych satelitów, które oferują zdjęcie każdego zakątka ziemi – zdecydowanie lepszej jakości niż to, co widać na Google Earth czy Google Maps. Są już też technologie namierzania i fotografowania konkretnych obiektów nawet przy złej pogodzie.

Czytaj też: Rosja nie taka potężna. Nawalny kompromituje FSB

Zwłaszcza z tych ostatnich usług korzysta coraz więcej funduszy inwestycyjnych, firm produkcyjnych, korporacji. „Wall Street Journal” opisał niedawno przypadek Dow Inc., giganta chemicznego, który ma ośmioosobową komórkę wywiadowczą bazującą wyłącznie na danych z OSINT. Analitycy Dow Inc. depeszę o inwazji Rosji na Ukrainę przekazali kierownictwu firmy siedem dni przed jej rozpoczęciem, dobrze przewidując nawet zakres godzinowy pierwszego ataku. Z podobnych usług korzystają banki, a nawet Amazon, który na bieżąco monitoruje sytuację bezpieczeństwa wokół swoich szlaków dostawczych i magazynów.

Jakie ma to konsekwencje dla społeczności wywiadowczej? Przede wszystkim wymusza zmianę podejścia. Jak zauważają amerykańscy eksperci cytowani przez „Wall Street Journal”, agencjom takim jak CIA coraz więcej czasu zajmuje gromadzenie i weryfikowanie danych z OSINT. To przewrót niemal kopernikański dla instytucji, która oparła się na pracy w cieniu i zasobach ludzkich. Problem w tym, że transformacja idzie za wolno. Jak wynika z badań zespołu prof. Williama Hannasa z Georgetown University, Amerykanie są pod względem pracy z OSINT daleko za swoim największym rywalem – Chińczykami.

Pekin zaprzęga do analizy otwartych danych 100 tys. ludzi, kilkakrotnie więcej niż USA. Ma też przewagę legislacyjną, bo służby wywiadowcze nie podlegają kontroli demokratycznie wybranych instytucji. Oraz, co ważniejsze, finansową. Cytowani przez „WSJ” amerykańscy eksperci boją się, że ich szefowie „zaczną głosować portfelami”, rezygnując z droższych, ale często bardziej precyzyjnych „tradycyjnych” źródeł danych, czyli po prostu agentów.

Czytaj też: Wpadki agentów CIA. Ameryka nie docenia swoich antagonistów

Tradycyjne wywiady nie znikną

– HUMINT, Human Intelligence, czyli wywiad oparty na działaniu ludzi, nigdy nie zniknie – uważa X. – Zasobów ludzkich nie da się zastąpić. Pytanie zresztą, czym jest OSINT, a czym HUMINT. Mamy w internecie te wszystkie bazy danych, morze ogólnodostępnych informacji. Mówimy, że to dane z otwartych źródeł. Ale może ktoś najpierw uczynił je otwartymi? Wypuścił do sieci? Może tam w środku jest jakiś agent, który namawia kolegów, by dodali lokalizację do zdjęcia np. w rosyjskim serwisie społecznościowym Vkontakie, bo przecież nic się nie stanie. A potem się dzieje.

Nie zniknie też cała przestrzeń wywiadowcza, którą zainteresowane są wyłącznie rządy, tzw. SIGNINT, signalling intelligence. To już informacje bardzo „klasyczne” – bezpieczeństwo, ruchy wojsk, zbrojenia. Na to, tłumaczy mi X, po prostu nie ma prywatnego rynku, więc siłą rzeczy pozostanie domeną instytucji państwowych. Nawet gdyby pojawił się gracz zdolny pozyskiwać takie informacje.

Nie znaczy to, że wyzwań nie będzie. Przeciwnie, właściwe wykorzystanie OSINT będzie kluczowe dla bezpieczeństwa Zachodu w najbliższych dekadach. Jak wyjaśnia mój rozmówca, największym zyskiem z działania za pomocą otwartych źródeł jest skuteczniejsze dzielenie się informacjami z sojusznikami. Wcześniej nawet najbliżej współpracujące kraje nie zawsze chciały to robić, bo niosło to ryzyko ujawnienia źródeł, personaliów agentów itd. Z OSINT tego problemu nie ma.

Jest natomiast wyzwanie finansowe. Zwłaszcza dla Amerykanów, którzy po dwóch dekadach skupiania się na terroryzmie i ściganiu islamskich ekstremistów muszą przekierować uwagę na Chiny. Międzynarodowa szpiegowska gra w gruncie rzeczy nie zmienia swej natury. Nadal liczy się to, kto kogo przechytrzy. Czy zrobi to za pomocą otwartych danych, czy szpiegów, to już drugorzędna kwestia.

Czytaj też: Od Paryża po Londongrad. Politycy, których Putin ma w kieszeni

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną