Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile można dzisiaj wyciągnąć z sieci, i to bez wielkich zdolności hakerskich – twierdzi mój rozmówca. – Moim ulubionym narzędziem są kamery monitorujące ruch drogowy, np. na autostradach, ale też w miastach. Wiele z nich jest nieprawidłowo skonfigurowanych, więc obraz, który rejestrują, jest dostępny w internecie. W skali całego kontynentu są tego dziesiątki, setki tysięcy. Jeśli ktoś chce np. śledzić konkretny samochód i ma, powiedzmy, niezłe narzędzie oparte na uczeniu maszynowym, zrobi to bez problemu, nie łamiąc w ogóle prawa.
Czytaj też: CIA ewakuowała z Rosji agenta, który szpiegował Putina
OSINT w natarciu
Nasz rozmówca zgodził się na spotkanie z zastrzeżeniem anonimowości, dlatego będę o nim pisał X. Pracuje w jednej z londyńskich firm obsługujących sektor prywatny w dziedzinie wywiadu opartego na ogólnodostępnych źródłach. Tzw. Open Source Intelligence, w skrócie OSINT, to rewolucja w społeczności wywiadowczej, nie tylko prywatnej. Wymusza zmianę wektorów działania i wprowadza kompletnie nową filozofię tego, czym właściwie jest pozyskiwanie informacji i jakiego rodzaju danych potrzeba do podejmowania skutecznych decyzji.
Dotychczas z OSINT korzystano w pojedynczych operacjach czy szpiegostwie przemysłowym. Dopiero trwająca od lutego wojna w Ukrainie unaoczniła przydatność wywiadu opartego na publicznie dostępnych danych w realnym, pełnowymiarowym konflikcie. Sięgają po te metody tradycyjne agencje rządowe, ale też korporacje czy organizacje z trzeciego sektora.