Zastrzeżmy od razu, że są co najmniej cztery ważne wyjątki od tej tezy. Teraz napiszemy o pierwszym – to użycie rakiet balistycznych i skrzydlatych. Balistyczne nie potrzebują skrzydeł, by lecieć, unosi je siła ciągu silnika rakietowego, który nadaje tor lotu rzuconego kamienia – po krzywej balistycznej. Rakiety skrzydlate to z kolei tak naprawdę pociski ze skrzydłami, takie odrzutowce bez pilota, lecące tylko w jedną stronę – od wyrzutni do celu. Wyrzutnia najczęściej znajduje się na okręcie albo dużym bombowcu, który jest nim tylko z nazwy, bo nie przenosi bomb, ale właśnie skrzydlate pociski, jak Tu-95MS czy Tu-160 (tzw. bombowce strategiczne).
Wspominamy o tym już na początku, bo ostatniej doby Rosja dokonała dziewiątego zmasowanego nalotu rakietowego. Według oficjalnego komunikatu użyła 76 pocisków rakietowych (w tym 72 dalekiego zasięgu). Były to pociski Kalibr odpalone z fregaty „Admirał Makarow”, pływającej po Morzu Czarnym, oraz Ch-101 i Ch-555 odpalone z bombowców Tu-95MS. Część, którą wyprowadzono z bazy w Engels, odbyła długi lot z nowej, gdzieś dalej położonej bazy nad Białoruś – i stamtąd odpalono pociski. Inne bombowce doleciały nad Morze Kaspijskie. Ukraińska obrona zestrzeliła 60. 12 trafiło w różne cele, jeden w dom w Krzywym Rogu (zabito trzy osoby, w tym dwoje młodych rodziców; kilkuletnie dziecko przeżyło, ciężko ranne, odgrzebane spod gruzów). 11 pocisków wyłączyło prąd w różnych miastach.
Na Kijów odpalono aż 40 – 37 zestrzelono. Ale trzy wystarczyły, by odciąć w piątek zasilanie metra. Ludzie przesiedli się do autobusów i samochodów, powodując spore zatory na ulicach. Straty trudno ocenić z powodu ograniczonego przepływu informacji, ale największym problemem pozostaje infrastruktura energetyczna, która goni resztkami sił.