Satelitarny
Serhij Prytuła: symbol ukraińskiego oporu. I następca Zełenskiego?
„Prowadzimy wojnę na morzu, lądzie i w powietrzu, a od teraz również w kosmosie” – ogłosił na zakończenie jednej z najbardziej spektakularnych zbiórek dla ukraińskiej armii Serhij Prytuła. Nawiązał tym samym do słynnego przemówienia Winstona Churchilla, ukraińska walka rozszerzyła się na kosmos, bo fundacja Prytuły kupiła satelitę. Prytuła kiedyś był komikiem, dziś jest zawodowym wolontariuszem, a w przyszłości będzie przywódcą Ukrainy?
Przed wojną chciał zarejestrować partię. Miała się nazywać 24 Sierpnia, od święta niepodległości Ukrainy. Gdy Moskwa uderzyła, plany Serhija Prytuły, tak jak innych Ukraińców, legły jednak w gruzach. Zawiesił karierę polityczną i został symbolem oporu. A jego crowdfundingowa fundacja, która wspiera ukraińską armię, stała się jedną z najpotężniejszych organizacji tego typu w kraju. I wciąż rośnie. – Jest tylko jedna siła, która może zatrzymać rosyjską agresję, to Siły Zbrojne Ukrainy – przypomina Prytuła w rozmowie z POLITYKĄ.
Bywa porównywany do Wołodymyra Zełenskiego. Nie tylko dlatego, że są z tego samego pokolenia (Prytuła to rocznik 1981) – tak jak obecny prezydent odniósł najpierw sukces jako komik. Pochodzący z zachodniej części kraju artysta przecierał szlaki dla ukraińskojęzycznego stand-upu, choć wielu kolegów po fachu dla większych zasięgów wybierało rosyjski. Prytuła pracował też jako prezenter radiowy i telewizyjny, prowadził krajowe eliminacje do Eurowizji, zagrał w filmie i brylował w mediach społecznościowych. Słowem: gwiazda.
Był też aktywny społecznie. W czasach studenckich organizował strajki, po rosyjskim ataku w 2014 r. zaczął zbierać na wyposażenie dla walczących w Donbasie żołnierzy. Podczas pandemii zajął się organizowaniem sprzętu dla medyków.