Z Wołodymyrem Sahajdakiem, dyrektorem Centrum Społeczno-Psychologicznej Pomocy Dzieciom, pijemy herbatę w jednej z nielicznych w Chersoniu otwartych stołówek. Naszej rozmowie towarzyszy dźwięk wybuchów. To Rosjanie, którzy wycofali się na lewy brzeg Dniepru, ostrzeliwują z artylerii miasto. Jeszcze niedawno zarzekali się, że zawsze było i na zawsze już będzie rosyjskie.
– W naszym ośrodku przebywały sieroty i dzieci, których rodzice zostali pozbawieni praw rodzicielskich, oraz takie, które nie mogą mieszkać w swoich domach z rodzicami, bo ci nie są w stanie ich odpowiednio ubrać, nakarmić i wyprawić do szkoły – tłumaczy Wołodymyr.
Podkreśla, że jego ośrodek nie był typowym domem dziecka. – Zapewnialiśmy dzieciom czasowe schronienie. Jeżeli dziecko ma biologicznych rodziców i jest szansa na poprawę ich sytuacji, pracujemy z nimi, żeby postawić ich na nogi. Staramy się znaleźć im pracę lub wyremontować mieszkanie. Chodzi o to, żeby przywrócić ich do stanu, w którym mogą opiekować się swoimi dziećmi. W 2021 r. udało się nam zwrócić rodzinom ośmioro dzieci – mówi Wołodymyr.
Ośrodek w konspiracji
Gdy władzę w Chersoniu pod koniec lutego przejęli Rosjanie i wysługujący się im miejscowi kolaboranci, odcięto finansowanie dla ośrodka. – Nasi pracownicy przestali otrzymywać wynagrodzenie. Część wyjechała z miasta, a część z powodu godziny policyjnej, która obowiązywała od 15 do 8 rano, nie mogła dojechać do naszego ośrodka, a potem wrócić do domu. Razem z rodziną podjęliśmy wtedy decyzję, że zamieszkam z dziećmi – mówi Wołodymyr.