Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Andrzej Poczobut staje przed sądem. Łukaszenkizm pogrąża się w paranoi

Transparenty z hasłami wzywającymi do uwolnienia Andrzeja Poczobuta. Spotkanie ze Swietłaną Cichanouską w Warszawie, czerwiec 2021 r. Transparenty z hasłami wzywającymi do uwolnienia Andrzeja Poczobuta. Spotkanie ze Swietłaną Cichanouską w Warszawie, czerwiec 2021 r. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl
Sytuacja Andrzeja Poczobuta i licznej rzeszy więźniów politycznych przypomina, jakim przywódcą jest Łukaszenka, który społeczeństwo o wspaniałych możliwościach skazuje na tkwienie w prymitywnych okolicznościach.

Uwięziony Andrzej Poczobut, dziennikarz i działacz obywatelski z Grodna, od blisko dwóch lat jest zakładnikiem reżimu Alaksandra Łukaszenki. Zarzuty są bzdurne, nie ma co ich przypominać. Niestety kara wieloletniego pozbawienia wolności jest niemal gwarantowana, bo w takich przypadkach białoruskie sądy orzekają to, co zostanie im podyktowane przez funkcjonariuszy samozwańczego prezydenta.

Andrzej Poczobut prezentuje postawę niezłomną. W listach przekazywanych zza krat pisał, że jest świadom, co może nastąpić. Oczekuje procesu i przeniesienia do kolonii karnej, miejsca odbywania wyroku znośniejszego niż placówki, w których przebywają aresztanci i postawieni w stan oskarżenia. Jak przyznał, sił dodaje mu świadomość, że dotykają go represje spod stalinowskiej sztancy, a miał okazję poznać wiele osób, które przeszły m.in. przez łagry.

Czytaj też: Jak działa białoruska propaganda

Poczobut i 1,5 tys. więźniów politycznych

Poczobut znalazł się w doborowym towarzystwie. Do więzień, kolonii karnych i aresztów domowych trafili m.in. kandydaci na prezydenta w ostatnich, ukradzionych przez Łukaszenkę wyborach, uczestnicy protestów, do tego laureat Pokojowej Nagrody Nobla, aktywiści, dziennikarze, pisarze, w sumie kwiat białoruskiej inteligencji i społeczeństwa. Za „politycznych” uznaje się blisko 1,5 tys. pozbawionych wolności osób, które reżim traktuje jak zagrożenie. Jak wiele innych systemów autorytarnych łukaszenkizm pogrąża się w paranoi i zamyka nie tylko czołowych działaczy – Poczobut jest m.in. współpracownikiem „Gazety Wyborczej” i jednym z filarów Związku Polaków na Białorusi – ale także za zachowania groteskowo absurdalne.

Preteksty dziwacznie wyglądających zatrzymań zbiera broniąca praw człowieka Wiasna, organizacja nagrodzonego Noblem Alesia Bialackiego. Według jej informacji w 2022 r. zatrzymano 6,4 tys. osób, przede wszystkim w Mińsku. Małżeństwo skazano na kilkanaście dni więzienia za sylwestrowe odpalenie fajerwerków o godz. 23:34, co miało być nawiązaniem do numeru artykułu kodeksu wykroczeń administracyjnych dotyczącego pochodów, pikiet, protestów i imprez masowych – to bicz na opozycję i krytyków Łukaszenki. Milicja brała na celownik obecne w przestrzeni publicznej biało-czerwono-białe obiekty, kojarzące się z zakazaną flagą narodową, w tym torby na zakupy czy rysunek dziecka za okienną szybą. Zatrzymano za napisanie na zasypanym śniegiem samochodzie „Żywie Biełaruś!”. W Mozyrzu sześć osób skazano za stanie w miejscu publicznym bez ruchu, co uznano za prowokacyjne zgromadzenie. Piętnowano też barwy żółto-niebieskie i inne sytuacje kojarzone z Ukrainą – kwiaty, fajerwerki, wstążki, świece, chusty czy śpiewanie na ulicy piosenek ukraińskich zespołów.

Wolna Białoruś ich oceni

Przynajmniej połowie zatrzymanych w zeszłym roku wymierzono jakieś sankcje, w ponad 2 tys. przypadków orzeczono krótkie kary pozbawienia wolności, w sumie zebrało się tego prawie 80 lat. Ci, którzy stykają się z milicją i instytucjami penitencjarnymi, bardzo często padają ofiarami bicia i innych tortur. Przynajmniej z imienia i nazwiska znani są sędziowie decydujący o wyrokach, oddalający też zażalenia na znęcanie się przez funkcjonariuszy. Czołówka najbardziej „zasłużonych” to osoby młode, u progu karier w reżimowym aparacie zniewolenia obywateli, bo przecież wymiarem sprawiedliwości tego systemu nazwać nie można. Ich dorobek jest spisywany i zostanie zapamiętany, w przyszłości wolna Białoruś będzie miała okazję go ocenić.

Na razie cywilizowany świat może ich dopisywać do list sankcyjnych. Ma to charakter bardziej symboliczny, choć wciągnięcie na listę nie pozwala wjechać np. na terytorium Unii Europejskiej. A to skazuje na obcowanie przede wszystkim z łukaszenkowsko-putinowskim doświadczeniem cywilizacyjnym, które owi sędziowie z takim entuzjazmem utrwalają.

Czytaj też: Białe plamy w podręczniku historii Białorusi

Łukaszenka na pasku Putina

Rząd Rzeczypospolitej podejmuje wysiłki, by Poczobuta uwolnić, ale polskie możliwości są ograniczone dobrą wolą reżimu czy raczej jej brakiem. Poczobut pozostaje silnie związany z dużym natowskim państwem graniczącym z Białorusią, jego ranga jest na tyle wysoka, że stał się cennym zasobem w instrumentarium Łukaszenki, niezmiennie próbującym wywierać presję na Zachód wszelkimi środkami. Poczobut, jak Bialacki czy Aleksiej Nawalny w Rosji, służy za przykład dla innych, by nie myśleli o krytyce, opozycji i protestach. Nie pomógł mu status dziennikarza i członka mniejszości narodowej. W krajach cywilizowanych role te zasługują na dodatkową ochronę, w Białorusi uznawane są za obciążenie, są wiązane z działalnością ekstremistyczną czy wręcz terrorystyczną.

Sytuacja Andrzeja Poczobuta, tak licznej rzeszy więźniów politycznych, tysięcy emigrantów i zmuszonych do milczenia obywateli pozostałych w kraju przypomina, jakim przywódcą jest Łukaszenka, który społeczeństwo o wspaniałych możliwościach skazuje na tkwienie w prymitywnych okolicznościach, skrojonych na obraz i podobieństwo uzurpatora. Proces był kilka razy odraczany, powodów przesunięcia terminu rozprawy nie podawano. Wpływ na bieg sprawy może mieć szerszy kontekst i spekulacje o możliwości wejścia Białorusi do wojny z Ukrainą.

Eksperci przyglądający się Łukaszence twierdzą, że ruszy na południe tylko wtedy, gdy nakażą mu to Rosjanie, bo wojna wywróciłaby do góry nogami sytuację wewnętrzną i fundamenty reżimu. Stawką byłaby także przyszłość Łukaszenki jako przywódcy teoretycznie niepodległego państwa. Pytanie, czy takie okoliczności to dobry czas na uruchamianie głośnego procesu pokazowego i towarzyszące mu głosy potępienia z Zachodu.

Czytaj też: Białoruś. Ostatni europejski kraj z karą śmierci

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną