331. dzień wojny. Rusza śmiertelny wyścig: ukraińskie brygady vs. rosyjskie pułki. Co lepsze?
Narasta rosyjska aktywność w Białorusi, nie tylko wojskowa, ale i dyplomatyczna. Do tej pory nie tworzono tu zgrupowań uderzeniowych, wykorzystywano tylko zaplecze do przygotowania własnych żołnierzy (rosyjskie ośrodki są wyludnione z instruktorów, bo wielu z nich skierowano na front). W Białorusi gromadzone są rosyjskie wojska, co trudno ukryć, mimo że wróg stara się działać potajemnie. Do przewozu ludzi służą np. ciągniki siodłowe z naczepami, coś w rodzaju naszych osinobusów pasażerskich na podwoziu Stara. Na zdjęciach satelitarnych „sołdatobusy” wyglądają jak zwykłe ciężarówki, w dodatku cywilne. Na szczęście nie jest to jeszcze taka ilość wojsk, która mogłaby wzbudzić niepokój.
Zdarzyła się też właśnie długa rozmowa telefoniczna ministrów obrony Białorusi i Rosji Wiktara Chrenina i Siergieja Szojgu, a minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow spotkał się z samym Łukaszenką. Dyskutowali podobno „o wspólnej wizji wojny z Ukrainą”. Szefowie resortów obrony rozmawiali z kolei o „Białorusko-Rosyjskiej Grupie Wojsk”, a to już dość niepokojące. Czy Białoruś zostanie w końcu wciągnięta do wojny? Co prawda nie ma zbyt dużego potencjału militarnego, ale wystarczy, by przewagę agresorów dało się na froncie wyraźnie odczuć.
Z drugiej strony wiązałoby się to z atakiem w kierunku Mołdawii lub ponownie na Kijów – w obu przypadkach to bardzo trudne do wykonania ze względu na bagnisty teren i lichą sieć dróg na pograniczu.