Zacznijmy od rosyjskich obaw o ukraińską kontrofensywę. Większość ekspertów ma świadomość, że musi ona nastąpić i nie ma co do tego złudzeń, dlatego nie ukrywa tego też i Zachód. Rosja się szykuje, choć pojawiają się też kuriozalne ostrzeżenia, takie jak Jewgienija Prigożyna, właściciela Grupy Wagnera, że Ukraina dokona natarcia na… obwód biełgorodzki! Można by żartem dopowiedzieć: oczywiście, i na Moskwę też pójdą, ani chybi!
Czytaj także: Co Rosjanie mogą znaleźć w strąconym do Morza Czarnego amerykańskim reaperze?
Obie strony się nie rozumieją
Dowcip polega na tym, że Rosjanie przykładają do wszystkich swoją miarę. Skoro my chcemy atakować inne kraje, to znaczy, że reszta świata o niczym innym nie marzy, tylko o tym, żeby zaatakować nas. Rosjanie uwierzyli w to do tego stopnia, że wydają olbrzymie pieniądze na fortyfikację przygranicznych rejonów – ale nie chodzi o terytoria okupowane, lecz o ich własne macierzyste ziemie, których nikt nie chce, bo i po co?
Co ciekawe, mechanizm ten działa też i w drugą stronę. Zachód nijak bowiem nie rozumie, jak jakieś państwo może chcieć podbijać inne – jaki ma w tym cel, gdzie sens i logika, skoro to jest absolutnie pozbawione racjonalnego uzasadnienia. I tu właśnie Zachód daje się nabierać Rosji, ale chyba pomału też i Chinom. Do tego problemu w przyszłości wrócimy, bowiem żadna ze stron tego konfliktu nie potrafi wejść w buty drugiej, nijak się nie rozumieją i nie są w stanie przewidywać kolejnych ruchów.