Pijane wypady Brytyjczyków. Kiedyś problem miał Kraków, teraz Amsterdam ma dość
Większość z tych, którzy choć raz mieli okazję podróżować po Europie w piątkowe lub niedzielne popołudnia, doskonale zna ten obrazek. Grupa młodych Brytyjczyków niespiesznie zbliża się do stanowiska odprawy, robiąc przy tym niewyobrażalnie dużo hałasu. Część z nich będzie już lekko lub nawet mocno pijana, czasami spróbują wnieść swój alkohol na pokład. Łatwo ich rozpoznać nie tylko ze względu na donośne głosy czy przyśpiewki – nierzadko mają jednakowe koszulki, udające trykoty klubów sportowych, przygotowane specjalnie na wyjazd albo wieczór kawalerski jednego z nich.
Brytyjczycy się bawią
Nie wszyscy oczywiście udają się do Amsterdamu. Dla porządku dodać należy, że co najmniej tak samo popularne wśród Brytyjczyków są destynacje południowe, zwłaszcza hiszpańskie Ibiza, Majorka (tu króluje miasteczko Magaluf) i kataloński kurort Lloret de Mar, a także grecka wyspa Korfu. W ostatnich latach do tej listy dołączyły miasta na chorwackim wybrzeżu Adriatyku, bo tanie linie dotarły tam z kilkuletnim opóźnieniem. Wciąż modna pozostaje też Polska – tu liczą się zwłaszcza Gdańsk, popularny wśród Irlandczyków i Szkotów, oraz oczywiście Kraków, który swoje z Anglikami też już ma za sobą.
Żaden kierunek nie dorównuje jednak Amsterdamowi. Co roku miasto to odwiedza milion przybyszów z Wysp Brytyjskich, o ponad 100 tys. osób więcej, niż wynosi sama populacja miasta. Zdecydowaną większość stanowią młodzi mężczyźni, którzy do Holandii przyjeżdżają na kilka dni w poszukiwaniu mocnych wrażeń. Seks, alkohol, czasem narkotyki – i powrót do domu. Realne benefity z ich obecności są oczywiście ogromne, rocznie amsterdamska dzielnica czerwonych latarni generuje aż 2,5 mld euro przychodu.