Kontrofensywa więc nie ruszyła, trzeba uzbroić się w cierpliwość. Szczególnie że kontrofensywa jest jedyną szansą Ukrainy na dalszą intensywną pomoc wojskową, w dodatku musi przynieść wymierne rezultaty. Jeśli nie zostanie przeprowadzona z głową, los Ukrainy będzie się malował w ciemnych kolorach.
A na frontach walki jakby nieco słabną. Pod Kreminną prowadzono jedynie słabe ataki, odparte przez wojska ukraińskie. Przeprowadzono też zwyczajowe natarcie na Biłohoriwkę, gdzie rosyjskie wojska atakują z oślim uporem, wciąż nie odnosząc sukcesów i ponosząc straty. Co ciekawe, jak się okazało, na Biłohoriwkę naciera 6. Pułk Kozacki z 2. Korpusu Armijnego ługańskich separatystów. Wygląda na to, że ci nie mają nic do stracenia, z jednej strony w Ukrainie nie czeka ich nic dobrego, ale i w Rosji są obywatelami podrzędnej kategorii. Z kolei nieco na północny zachód od Kreminnej rosyjskie wojska otrzymały uzupełnienie, przy czym tym razem są to najnowsze czołgi T-90, a nawet nieliczne T-90M. Jak zatem widać, wysyłanie T-62 czy ostatnio nawet T-55 wcale nie było spowodowane tym, że nowsze typy się skończyły, lecz w celu wydłużania konfliktu i prowadzenia klasycznej wojny na wyniszczenie. Dlatego właśnie na front trafiają wszelkie rodzaje uzbrojenia, i te bardzo stare, i te najnowsze, dozowane tak, by starczyło ich na bardzo długo. Strategia Rosji jest bowiem realizowana bez pośpiechu, bez finezji, topornie i siłowo, ale w końcowym rozrachunku niestety przynosi pożądane rezultaty.
A to nam dobrze nie wróży. Zwłaszcza że Rosjanie stawiają na wybór w państwach EU i NATO populistycznych, autorytarnych władz, co wprowadza podziały. Węgrom na przykład Amerykanie odmówili właśnie sprzedaży samolotów F-16V. I nie mówimy już o hitowych F-35A, jakie Polska ma otrzymać, ale o znacznie starszych F-16, choć w najnowszej, „wypasionej” wersji.