Prigożyn zerwał się ze smyczy. Na Kremlu wrze, Grupa Wagnera przerywa marsz do Moskwy
Grupa Wagnera wstrzymała marsz ku Moskwie. Jak poinformował Jewgienij Prigożyn, najemnicy wracają do swoich obozów, żeby „zapobiec rozlewowi rosyjskiej krwi”. W relacjach między nim a władzami Rosji mediowała podobno Białoruś. Władimir Putin i inni wysoko postawieni urzędnicy opuścili stolicę. I nic dziwnego – wagnerowcy byli ostrzeliwani z powietrza, a i tak bez przeszkód dotarli do Woroneża, a wcześniej zajęli Rostów nad Donem.
Biełsat donosi, że Prigożyn przerwał marsz, bo przyjął propozycję Aleksandra Łukaszenki. Jak czytamy, zaakceptował „wygodny i do przyjęcia wariant rozwiązania sytuacji, z gwarancjami bezpieczeństwa dla wojskowych Grupy Wagnera”.
O sytuacji w Rosji prezydent USA Joe Biden rozmawiał z przywódcami Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Prezydent Andrzej Duda zwołał posiedzenie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.
Putin: To zdrada, zbrojny bunt
„To, z czym mamy do czynienia teraz, to zdrada” – powiedział Władimir Putin w państwowej telewizji w sobotę przed południem. Nazwał działania Prigożyna „zbrojnym buntem” i „wbijaniem noża w plecy”. „Każdy, kto wejdzie na ścieżkę zdrady, zostanie ukarany i poniesie odpowiedzialność. Siły zbrojne otrzymały odpowiednie rozkazy. Wszyscy, którzy zorganizowali tę rebelię, zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Osoby, które do nich dołączyły, ostrzegam przed podjęciem kryminalnej działalności” – ostrzegał prezydent Rosji. „Walczymy o życie i bezpieczeństwo naszych obywateli oraz naszą integralność terytorialną. To pytanie o rosyjską tysiącletnią historię. Wymaga ona od nas jedności i konsolidacji wszystkich elementów”.
Z drugiej strony siły zbuntowanego watażki zajęły Rostów nad Donem (u ujścia tej rzeki do Morza Azowskiego, 1 tys.