Karol III przed objęciem tronu latami angażował się w różne inicjatywy ekologiczne. Po śmierci Elżbiety pojawiły się jednak wątpliwości, czy nie porzuci sprawdzonego kursu na rzecz polityki, zwłaszcza międzynarodowej. Sam monarcha sugerował, że jego nowym wielkim projektem będzie podniesienie rangi Brytyjskiej Wspólnoty Narodów zrzeszającej 56 suwerennych państw. Większość z nich to byłe brytyjskie kolonie, choć nie wszystkie. Karol miał upatrywać we Wspólnocie nadziei na poprawę statusu Londynu i przekształcić ją w coś na kształt forum na rzecz demokracji, przeciw tendencjom autokratycznym, zwłaszcza na Globalnym Południu.
Czytaj też: Ile i jak tak naprawdę zarabia monarchia brytyjska
Król Karol na YouTubie
Nawet jeśli Katol podtrzymuje tę wizję, to jej realizacja zajmie długie lata. Może dlatego zdecydował się wrócić na dobrze znaną mu ścieżkę walki z katastrofą klimatyczną. Żeby trafić do szerszej publiczności, będzie robił to teraz za pomocą własnego kanału na YouTubie. Formalnie to po prostu nowe ramię RE:TV, organizacji pozarządowej, którą Karol założył w 2020 r. Do tej pory produkowała filmy dokumentalne, klipy promujące ochronę środowiska, realizowała kampanie na rzecz walki z ociepleniem planety. Łącznie ma na koncie ponad 100 materiałów. Dzięki przejściu do otwartego serwisu internetowego RE:TV ma nadzieję na większe zasięgi i popularyzację swoich inicjatyw – a przy okazji Karola III.
Organizacja rusza w sieci z rozmachem. Kanał na YT zainaugurowała filmem prezentującym najważniejsze przemowy króla na temat ochrony środowiska z lat 1970–2020, czytanych przez 19 lektorów – ekologów, naukowców, ale też gwiazd filmu, jak Olivia Colman, Glenn Close, Idris Elba czy Woody Harrelson. Klip trwa nieco ponad 3,5 minuty. Ale kanał ma zaledwie 16,5 tys. subskrybentów.
Nie ujawniono na razie budżetu projektu, ale w przeszłości działalność charytatywna Karola wywoływała spore kontrowersje. W ubiegłym roku prasa donosiła o dotacjach w wysokości 3 mln dol. w gotówce, które miał przyjąć od jednego z katarskich szejków. Zaangażowanie w walkę o klimat to na pewno szczytny cel, ale król, niespecjalnie popularny wśród poddanych, będzie musiał się bardziej postarać, żeby przekonać ich o sensie utrzymywania monarchii. Według sondaży YouGov z pierwszego kwartału 2023 r. Karol jest dopiero piątym najbardziej lubianym członkiem rodziny królewskiej, dobrze ocenia go zaledwie 55 proc. ankietowanych. Na szczycie listy wciąż figuruje jego matka. Co tylko potwierdza tezę, że trudno będzie mu wyjść z cienia Elżbiety II – nawet po jej śmierci.
Czytaj też: Widowiskowa monarchia brytyjska
Książę William walczy z bezdomnością
Większe szanse na powodzenie zdaje się mieć książę Walii William. W badaniach prezentuje się lepiej od ojca, ma wynik o 10 pkt proc. wyższy. I w przeciwieństwie do Karola nie budzi dużych emocji, nie zaszkodziły mu nawet rewelacje z autobiografii jego brata, który zarzucał mu marginalizowanie go, a nawet próbę pobicia. William tworzy też bardzo zgrany duet z żoną Kate, także zresztą lepiej ocenianej od teścia. Oboje starannie wybierają inicjatywy, w które się angażują – Kate wystąpiła niedawno w filmie reklamującym nadchodzący Wimbledon, co na Wyspach odebrano dobrze, jako przejaw z jednej strony działań piarowych, z drugiej przywiązania do tradycji i zaangażowania w najważniejszą imprezę sportową w kraju.
William z kolei postawił sobie za cel eliminację bezdomności w ciągu pięciu lat (projekt Homewards). Na razie wraz z Kate przekazali na ten cel 3 mln funtów – trafią do sześciu pilotażowych projektów w różnych częściach królestwa. W ich ramach aktywiści, działacze organizacji pozarządowych i eksperci mają przygotować systemowe rozwiązania.
Kryzys bezdomności jest na Wyspach coraz większym problemem. Szacuje się, że ponad 300 tys. osób nie ma dachu nad głową, to efekt wyższych kosztów życia, energii i czynszów. Bezdomność to tylko jeden z wielu składników szerzącego się ubóstwa – ale przyczyn tej epidemii szukać należy dużo głębiej, jeszcze w czasach rządów Margaret Thatcher. To wtedy ograniczono budowę mieszkań komunalnych, a brytyjskie społeczeństwo praktycznie straciło jakąkolwiek mobilność międzyklasową. William w rozmowie z „The Times” stwierdził, że jest tego świadom i zamierza z tym walczyć, angażując się w budowę mieszkań komunalnych m.in. na terenie księstwa Kornwalii, podległego właśnie jemu.
Czytaj też: Dlaczego brytyjska rodzina królewska nie używa swojego nazwiska?
Meghan i Harry kręcą serial
Na tym tle dość blado wypada działalność Harry’ego i Meghan. Para po trzech latach współpracy rozstała się ze Spotify, dla której realizowała podkast „Archetypes”. Produkcja była popularna, ale według doniesień platforma nie była w stanie dogadać się z dawnymi członkami rodziny królewskiej co do wynagrodzenia. Podpisali kontrakt na 20 mln dol., ale według szefa działu podkastów Spotify Billa Simmonsa chcieli jeszcze więcej. Meghan i Harry temu zaprzeczają.
Teraz mają się skupić na produkcji serialu dla Netflixa, inspirowanego powieścią Charlesa Dickensa „Wielkie nadzieje”. Serial ma opowiadać o wydarzeniach poprzedzających akcję książki i pokazywać je z perspektywy feministycznej. Niewiele jeszcze wiadomo o szczegółach produkcji, ale eksperci skrytykowali sam pomysł, określając go jako „nic nowego” i podkreślając, że jak na XIX wiek kobiety u Dickensa i tak miały dużo do powiedzenia. Komercyjnie serial może okazać się sukcesem, ale popularności nielubianym na Wyspach Harry’emu i Meghan raczej nie przyniesie.
Te trzy opowieści doskonale ilustrują problem, jaki ze swoją tożsamością i wizerunkiem mają członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej. Żeby utrzymać zainteresowanie, nie mogą być już tylko royalsami. Muszą uzasadnić swoje istnienie, wydatki na monarchię, przywileje. Wspólnej strategii nie mają. I raczej się to nie zmieni, bo u Windsorów każdy ewidentnie wiosłuje w swoją stronę.
Czytaj też: Meghan i Harry zadali cios tysiącletniej monarchii