Śmierć Elżbiety II pewnie przyspieszy kurczenie się resztówki brytyjskiego imperium. Zwraca się dziś uwagę na symbolikę śmierci monarchini w szkockim zamku i przypomina o niepodległościowych dążeniach Szkotów. Nie przypadkiem i z państwowotwórczą intencją zaplanowano, że część uroczystości pogrzebowych odbędzie się w Edynburgu. Chodzić ma o podkreślenie łączności z Anglią w ramach podobno zjednoczonej monarchii.
Tymczasem przygotowania gruntu pod secesję postępują. Szkocja ma swój parlament, banknoty, reprezentacje sportowe i rozgrywki piłkarskie, w referendum 2014 r. co prawda trwającą od ponad trzech wieków unię utrzymano, ale dziś separatyści – i zarazem zwolennicy powrotu do Unii Europejskiej – są jeszcze silniejsi. Nadają ton polityce, są trzecią siłą w brytyjskim parlamencie. W październiku Sąd Najwyższy Wielkiej Brytanii powinien orzec, czy referendum niepodległościowe będzie legalne, a miałoby do niego dojść raptem rok później.
Sami Szkoci są podzieleni. Ich poparcie dla niepodległości albo trzymania się Londynu faluje, a w ciągu najbliższych kilku lat wpływ na atmosferę będzie miała kondycja brytyjskiej gospodarki i w sporej części osobista popularność króla Karola III. O tyle istotna, że ostatnio unię wzmacniał m.in. majestat monarchii epoki elżbietańskiej.
Czytaj też: Widowiskowa monarchia brytyjska
Monarchia vs. republikański trend
Rozliczenie z ustrojowym archaizmem będzie postępowało w 14 krajach, gdzie brytyjski monarcha jest głową państwa.